Polityk PiS pojawił się w Sejmie ze spuchniętym okiem. Co się stało?

Polityk PiS pojawił się w Sejmie ze spuchniętym okiem. Co się stało?

Łukasz Zbonikowski
Łukasz Zbonikowski Źródło:Newspix.pl / Jacek Herok
Dziennikarze Fakt24 zauważyli, że poseł PiS Łukasz Zbonikowski pojawił się w Sejmie ze spuchniętą powieką. Polityk twierdzi, że za jego wygląd są odpowiedzialne pszczoły.

Podczas ostatniego posiedzenia Sejmu poseł Łukasz Zbonikowski wzbudził wiele emocji wśród innych parlamentarzystów. Jednak nie za sprawą błyskotliwej wypowiedzi czy merytorycznej interpelacji, a niecodziennego wyglądu. Polityk pojawił się bowiem w ławach sejmowych z wyraźnie spuchniętą powieką. Polityk tłumaczył, że pszczoła użądliła go w skroń. – Opuchlizna jest tak znaczna, ponieważ miejsce, w które ugryzł mnie owad było niefortunne. Za blisko było tych powiek, które bardzo szybko napełniają się płynami i dlatego opuchlizna jest taka większa – wyjaśnił polityk PiS dodając, że był już u lekarza, który przepisał mu leki antyhistaminowe, maść oraz wapno.

Burzliwa historia posła PiS

W połowie stycznia Sąd Rejonowy w Chełmnie zadecydował o losie posła Zbonikowskiego, oskarżanego o naruszenie nietykalności cielesnej żony. Zdaniem sądu polityk jest winny, ale jego czyn charakteryzuje się niską społeczną szkodliwością, dlatego sprawę umorzono. Żona posła Łukasza Zbonikowskiego z PiS twierdziła, że jej mąż znęcał się nad nią fizycznie i psychicznie. Sąd nie stwierdził ponad wszelką wątpliwość, że kobieta była bita. Uznał jedynie, że miała wykręcane ręce i była szarpana przez małżonka. Stwierdził, że Zbonikowski rzeczywiście naruszał nietykalność cielesną kobiety, jednak ze względu na niski stopień winy i społecznej szkodliwości jego czynu, podjął decyzję o umorzeniu postępowania. Poseł zostanie poddany jedynie rocznej próbie. Dopiero jeśli złamie jej warunki – to znaczy popełni w tym czasie podobne, lub poważniejsze przestępstwo, proces zostanie wznowiony. Zbonikowska nie wyklucza, że złoży apelację.

Zbonikowski nie przyznał się do winy. Od początku utrzymuje, że to intryga żony, z którą się rozwodzi. Twierdzi, że jest mu przykro, że dla niektórych kobiet małżeństwo to majątek, dzieci to pieniądze, a mąż to źródło dochodów. – Człowiek nawet sobie nie może wyobrazić, jak nienawiść i pazerność mogą zaślepić kobietę – tłumaczy.

Żona posła PiS o swojej katordze opowiedziała w mediach. Ujawniła, że przez wiele lat była poniżana przez swojego męża. – Stałam się elementem jego wizerunku. Od początku mnie oszukiwał, zdradzał ze stażystką. Nazywał mnie krową. Upokarzał, poniżał, wyśmiewał. A publicznie zamawiał msze święte w naszej intencji i chodził na pielgrzymki do Częstochowy – opowiada żona posła.

Zbonikowskiego „przepis na żonę”

Szukając dowodów na zdradę, kobieta znalazła w rzeczach posła sporządzony przez niego przepis na żonę. Możemy w nim przeczytać, że żona „ma być ładna, żeby seks nie był przymusem, niewysoka, z płaską głową, żeby można było na niej postawić szklankę z piwem, do tego posłuszna, inteligentna i w miarę majętna, powinna być katoliczką – by wiedziała, gdzie jej miejsce. Dobrze, aby była naiwna, bo uwierzy w co trzeba”. – Zrozumiałam, bo to przepis na mnie – mówiła Monika Zbonikowska w rozmowie z "Wyborczą".

„Liczy na to, że się załamie i pójdę na dno”

W artykule, który ukazał się na łamach „Gazety Wyborczej” opisano również sprawę pisma, które trafiło do prokuratury we Wrocławiu. Jego autorzy, podpisani jako Ruch Obrońców Życia, twierdzą, że polityk zmusił swoją kochankę do przeprowadzenia aborcji. W tej sprawie Zbonikowski również zaprzecza twierdząc, że padł ofiarą medialnej nagonki. Poseł PiS Jan Ardanowski zapytany o to, dlaczego po wcześniejszym wyrzuceniu klub parlamentarny przyjął ponownie polityka, wyjaśnia, że Zbonikowski został negatywnie oceniony, ale niewielka większość w Sejmie jest niezbędna do sprawnego sprawowania rządów. Parlamentarzysta zasiada w dwóch sejmowych komisjach: sprawiedliwości oraz Unii Europejskiej.

Czytaj też:
Poseł PiS skarży się na brak samochodów z kierowcami. „Dość tych ograniczeń”

Źródło: Fakt24.pl