„Od kilku miesięcy Francja jest celem powtarzających się bezpodstawnych ataków i oburzających wypowiedzi” – brzmi oświadczenie francuskiego MSZ. Paryż zarzuca włoskim politykom, że dopuszczają się werbalnej agresji na skalę „bezprecedensową od czasów II wojny światowej”. „Nieporozumienia to jedno, ale manipulowanie stosunkami dwustronnymi w imię celów wyborczych, to drugie” – przekonuje francuskie MSZ.
Paryż ma za złe włoskim politykom przede wszystkim ostre wypowiedzi pod adresem prezydenta Emmanuela Marcrona. W minionych tygodniach tego typu uwag nie szczędzili Matteo Salvini, wicepremier Włoch a zarazem przewodniczący prawicowej Ligi Północnej i Luigi Di Maio, wicepremier, który stoi na czele populistycznego Ruchu Pięciu Gwiazd.
Członkowie włoskiego rządu krytykowali francuskiego przywódcę m.in. za podejście do problemu migracji i problemy wewnętrzne w kraju. Salvini określił Emmanuela Macrona mianem „strasznego prezydenta”. W ubiegłym tygodniu Di Maio spotkał się z liderem „żółtych kamizelek”. Po rozmowach z inicjatorem antyrządowych protestów we Francji stwierdził, że „wiatr zmian przekroczył Alpy”. Francja uznała ten komentarz za „niedopuszczalną prowokację”.
– Wszystkie te działania tworzą poważną sytuację, w której zasadne są pytania o intencje rządu Włoch w stosunku do Francji – komentował minister spraw zagranicznych Francji.
Czytaj też:
Prezydent Macron przyjedzie do Polski. „Obustronnie odczuwana potrzeba poprawy dialogu”