Miller o Zandbergu i Biedroniu. „Nie chcą podjąć rękawicy”

Miller o Zandbergu i Biedroniu. „Nie chcą podjąć rękawicy”

Leszek Miller
Leszek MillerŹródło:Newspix.pl / GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FOTONEWS
Leszek Miller w mediach społecznościowych przeanalizował sytuację Lewicy w kontekście zbliżających się wyborów prezydenckich. „Brak kandydata jest trwaniem w blokach startowych w momencie, kiedy inni już dawno rozpoczęli wyścig” – napisał europoseł.

„Nazwisko lewicowego kandydata na prezydenta miało być znane już w połowie grudnia, potem pod koniec. Tymczasem mamy styczeń i tylko niepotwierdzone domysły na temat pana Śmiszka” – napisał w czwartek 2 stycznia w godzinach porannych Leszek Miller.

Po pewnym czasie stało się jasne, że Śmiszek nie będzie startował w wyborach prezydenckich, co mogły sugerować twitterowe wpisy jego oraz jego kolegów z partii. „Życzę wszystkim dzisiaj dużo uśmiechu, bo jaki pierwszy dzień taki cały nowy rok!” – napisał Krzysztof Śmiszek w środę na Twitterze, dodając do tego hasztag #Śmiszek2020. Wpis ten podał dalej jego partner, europoseł Robert Biedroń, pisząc: „Doczekaliśmy się!”. Polityk dodał także hasztag #Śmiszek2020. W rozmowie z portalem Gazeta.pl Krzysztof Śmiszek ogłosił, że wejdzie w skład ścisłego sztabu kandydata Lewicy w wyborach prezydenckich.

„Nie chcą podjąć rękawicy"

W dalszej części wpisu Leszek Miller analizował, dlaczego jego zdaniem ani , ani „nie chcą podjąć rękawicy”. „Wydaje mi się, że jest to związane z utrwaleniem komunikatu, że skoro Lewica uzyskała w wyborach parlamentarnych ponad 12%, to teraz kandydat Lewicy na prezydenta musi uzyskać więcej, bo inaczej będzie się mówiło, że Lewica jest w odwrocie. W związku z tym nikt nie chce ryzykować, bo pewnie mało kto spodziewa się, że kandydat Lewicy może te 12% przekroczyć. Myślę, że dlatego ani Zandberg, ani Biedroń nie chcą podjąć rękawicy” – czytamy. „Jednak brak kandydata jest trwaniem w blokach startowych w momencie, kiedy inni już dawno rozpoczęli wyścig” – diagnozował Leszek Miller.

facebookCzytaj też:
Śmiszek ucina spekulacje. Wywołał je sam, swoim tweetem