PiS przeforsuje podatek od reklam? Partię czeka spora „gimnastyka”

PiS przeforsuje podatek od reklam? Partię czeka spora „gimnastyka”

Politycy PiS w Sejmie
Politycy PiS w Sejmie Źródło:Newspix.pl / Damian Burzykowski
Podatek od reklam wciąż znajduje się na politycznej agendzie. Jego losy są zależne od kilku czynników, a najważniejszy z nich to polityczne liczenie szabel. Sprawdzamy, czy PiS zdoła uzbierać magiczne 231 głosów i gdzie może zacząć je „łowić”.

By ustawa przeszła przez Sejm potrzebnych jest tylko i aż 231 głosów. Zjednoczona Prawica dysponuje 234 mandatami, a więc jest niemal na granicy przeforsowania ustaw, które uważa za słuszne. I tu wkraczają koalicjanci – Solidarna Polska i Porozumienie – którzy albo krzyżują dominującej partii szyki albo ułatwiają przegłosowanie danej ustawy. Podobnie może być także w przypadku głośnej ustawy zakładającej wprowadzenie podatku od reklam.

Przypomnijmy, że zgodnie z pomysłem wypływającym z rządowych ław, a konkretnie z Ministerstwa Finansów, planowane jest wprowadzenie podatku od reklam. Rozwiązaniu sprzeciwiają się media, w które najmocniej ów podatek może uderzyć. Zgodnie z założeniami projektu, podatek nie uderza tak mocno w cyfrowych gigantów, jak w mniejsze, lokalne wydawnictwa, dla których może oznaczać „być albo nie być”. Z tego powodu w zeszłym tygodniu odbył się wielki protest mediów, który jednak nie kończy sprawy.

Jak donosi „Dziennik Gazeta Prawna”, rząd lekko ugina się pod naciskiem krytyki i szuka rozwiązania, jak wybrnąć z sytuacji. Mogłoby to oznaczać m.in. zmianę proponowanych stawek podatku. Spójrzmy jednak na sejmową arytmetykę – czy PiS może przeforsować zmianę korzystając m.in na sporach w Porozumieniu? Innymi słowy – czy PiS ma wystarczającą liczbę szabel, by ustawa przeszła, czy przeciwnicy projektu mogą spać spokojnie?

Scenariusz 1. PiS plus Solidarna Polska

Dla uproszczenia pierwszego rachunku przyjmijmy, że cała opozycja jest przeciwko podatkowi od reklam. Do dyspozycji PiS zostaje więc wyłącznie Zjednoczona Prawica. Problem w tym, że nie jest ona tak zjednoczona, jakby wymagała tego sytuacja. Zakładając, że żaden polityk PiS nie wyłamie się i zagłosuje „za” podatkiem, nie będzie to wystarczająca liczba posłów, by podatek przeszedł.

Niezbędni są koalicjanci, a tu problemy się nawarstwiają. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobry dysponuje 19 szablami. 18 szabel miał także Jarosław Gowin i jego Porozumienie, ale tu sytuacja przybrała nieoczekiwany obrót i lider Porozumienia nie ma już aż tylu posłów do dyspozycji, ale o tym później.

PiS ma w Sejmie 198 posłów, zatem jak łatwo policzyć, do 231 głosów potrzebnych do „przepchnięcia” nowego podatku potrzebuje 33 głosów. Solidarna Polska samodzielnie ich nie zagwarantuje, ale na tym przykładzie widać, że jest niezbędna, by ustawa przeszła. Z informacji uzyskanych przez „Dziennik Gazetę Prawną” wynika, że znając swą wartość, partia Ziobry tak łatwo nie da się przekonać. W zamian za poparcie wspomnianej ustawy, Ziobro chce wsparcia projektu przepisów dotyczących „ochrony wolności słowa w internecie” – czytamy.

Scenariusz 2. PiS plus Porozumienie

Załóżmy, że PiS zgodzi się na warunek „ziobrystów” i zdobędzie 19 dodatkowych głosów. Wtedy będzie miał już 217, zatem do 231 braknie 14. I tu zaczyna się robić ciekawie. Wszystko zależy bowiem od Porozumienia, a raczej dwóch Porozumień, które w ostatnim czasie toczą zażarty bój. Przypomnijmy, że europoseł tej partii Adam Bielan wystąpił przeciwko liderowi, uznając go za uzurpatora. Za Bielanem opowiedziała się część polityków Porozumienia i stan na dziś jest taki, że partia ta ma dwóch prezesów i dwa sądy koleżeńskie, a końca sporu nie widać.

Murem za Gowinem stanęło 12 posłów, zatem teraz Gowin dysponuje jedynie 13 z 18 szabel, jakie miał po wejściu do Sejmu. Pozostałych pięcioro posłów zostało z różnych powodów wyrzuconych z partii. Są to: Kamil Bortniczuk, Michał Cieślak, Włodzimierz Tomaszewski, Jacek Żalek i Jadwiga Emilewicz. Czterech pierwszych parlamentarzystów zostało wykluczonych w różnych dniach lutego 2021 roku w związku z poparciem dla frakcji Adama Bielana. Jadwiga Emilewicz wdała się konflikt z Gowinem jeszcze w zeszłym roku, co także doprowadziło do usunięcia jej z partii.

Szybkie podliczenie pokazuje, że PiS musi dyskutować o wprowadzeniu nowego podatku zarówno z posłami Gowina, jak i tymi, których Gowin pozbył się ze swojej partii. Skoro Gowin dysponuje 13 szablami, a PiS potrzebuje 14, to nieuniknione będzie pozyskanie choćby jednego głosu tzw. wolnych elektronów. A Gowin sprawy nie ułatwia, gdyż deklaruje, że z jego strony poparcia dla tak sporządzonego projektu nie będzie.

Scenariusz 3. PiS plus opozycja

Po przeczytaniu słów „PiS plus opozycja” każdy mógłby zapytać retorycznie: Co takiego? I słusznie, bo PiS i opozycja raczej nie pałają do siebie sympatią. Jednak w polityce nie o sympatię chodzi. Gdyby PiS zebrał głosy od „ziobrystów” i „wolnych elektronów”, to miałby 222 głosy, a więc wciąż o 9 za mało. Wtedy musiałby łowić w opozycji. Czy to wykonalne?

Jak wynika z słów polityków, opozycja zgodnie twierdzi, że podatek w proponowanym kształcie nie może wejść w życie. Jest to zarówno stanowisko Lewicy, Koalicji Obywatelskiej, PSL-u, jak i Konfederacji. Wątpliwości nie pozostawiają także nieliczni przedstawiciele Kukiz'15. Ustami posła Jarosława Sachajko wyrażono przed kilkoma dniami, że ugrupowanie Pawła Kukiza nie poprze podatku od reklam.

Wydaje się więc, że absolutnie nikt nie się nie złamie, jednak przy pewnych ustępstwach partii rządzącej mogłaby pojawić się furtka – czy to dla Gowina, czy opozycji. Rachunek nie pozostawia bowiem wątpliwości, że sytuacja jest nie tylko dynamiczna, ale i bardzo niepewna.

Czytaj też:
Gowin do Ministerstwa Finansów: Oczekujemy wycofania się z podatku od reklam

Źródło: WPROST.pl