Europoseł PiS sugeruje, że w przypadku wojny sojusznicy nas nie wesprą. Chodzi o Paradę Równości

Europoseł PiS sugeruje, że w przypadku wojny sojusznicy nas nie wesprą. Chodzi o Paradę Równości

Jacek Saryusz-Wolski
Jacek Saryusz-Wolski Źródło: Newspix.pl / GRZEGORZ KRZYZEWSKI / FOTONEWS
Jacek Saryusz-Wolski bardzo krytycznie odniósł się obecności przedstawicieli placówek dyplomatycznych w Paradzie Równości. Połączył tę kwestię z międzynarodowym bezpieczeństwem Polski. – Jeśli dany kraj jest tak spotwarzony jako niepraworządny i łamiący prawa człowieka, to łatwo temu krajowi odmówić wsparcia w godzinie próby – stwierdził.

W sobotniej pardzie równości wzięli udział przedstawiciele wielu zagranicznych ambasad w Polsce. Na marszu byli dyplomaci z USA, z Niemiec, z Danii, z Kanady, z Finlandii, ze Szwecji, a swoją obecność szeroko pokazywali na oficjalnych kontach ambasad w mediach społecznościowych. W pardzie osobiście wziął też udział Bix Aliu, chargé d’affaires ambasady USA, czyli obecnie najwyższy rangą amerykański dyplomata w Polsce.

twitter

Obecność dyplomatów na Paradzie Równości ostro skrytykował wiceszef MSZ Szymon Szynkowski vel Sęk, zarzucając, że padały na niej antyrządowe hasła. Tym samym uznał, że jest to złamanie konwencji wiedeńskiej, która określa podstawy stosunków dyplomatycznych na świecie.

Saryusz-Wolski: Ambasadorom powinna być odmówiona akredytacja

Podobnego zdania jest europoseł Jacek Saryusz-Wolski. Polityk uznał na antenie TVP Info, że ambasadorowie biorą w ten sposób udział w sporze politycznym w Polsce.

Nawet gdyby popierali gnębioną staż pożarną, to taki abstrakcyjny przykład, to łamią konwencje wiedeńską. Na gruncie tej konwencji powinna być odmówiona im akredytacja. Ponieważ ingerują w wewnętrzne sprawy kraju przyjęcia. To jest wykluczone przez tę konwencję. Czyli w zasadzie nie są dyplomatami, dlatego nie powinni pełnić tej funkcji – stwierdził europoseł PiS. – Chciałbym zobaczyć tych samych dyplomatów robiących podobne rzeczy w Arabii Saudyjskiej – dodał.

Na tym jednak nie skończył, łącząc udział ambasadorów w Paradzie Równości z fundamentalnym bezpieczeństwem Polski.

To jest skoncentrowana akcja wojny informacyjnej – ocenił . – Przyklejono nam łatkę kraju niedemokratycznego, teraz chce się nam przykleić łatkę kraju gnębiącego mniejszości seksualne – dodał, zapewniając, że oba te zarzuty to nieprawda.

Jeśli dany kraj jest tak spotwarzony jako niepraworządny i łamiący prawa człowieka, to łatwo temu krajowi odmówić wsparcia w godzinie próby. To jest sposób na to, żeby gwarancje bezpieczeństwa wobec Polski stanęły pod znakiem zapytania – ocenił europoseł PiS. – Z tego nie zdają sobie sprawy politycy opozycji totalnej w Polce. To nie jest śmieszne. To jest socjotechnika stosowana w skali międzynarodowej wobec Polski. To nie jest tylko cywilizacyjno-kulturowa wojna – dodał.

„Pierwszym fruktem Genewy był atak cybernetyczny na Polskę”

Ale polityk w swoich tezach poszedł jeszcze dalej. Do przedstawionej przez siebie układanki dodał stosunki Stanów Zjednoczonych z Europą, w tym kwestię budowy gazociągu Nord Stream II. Mówił o reorientacji polityki amerykańskiej. – Przyjaźń i interesy z Rosją kosztem Europy środkowo-wschodniej, w tym jej bezpieczeństwa – stwierdził.

Pierwszym fruktem Genewy był atak cybernetyczny na Polskę – dodał, mając na myśli zeszłotygodniowe spotkanie prezydenta USA z prezydentem Rosji . Przypomnijmy jednak, że pierwsze informacje o ataku na skrzynkę mailową Michała Dworczyka pojawiły się o wiele wcześniej niż samo spotkanie w Genewie.

To wszystko sytuuje się w płaszczyźnie uznawania drugiej kategorii bezpieczeństwa tych krajów. I oddania pola Rosji w tej materii. To się wszystko łączy – ocenił Saryusz-Wolski. –I od samego początku akcja szkalowania Polski. To wszystko jest dęte wymyślone, fałszywe i kłamliwe – dodał.

W ten sposób europoseł PiS wyraźnie połączył politykę USA wobec Europy, atak cybernetyczny w Polsce oraz Paradę Równości i kwestie LGBT. W tym kontekście nawiązał też do ataku Niemiec na Polskę, który rozpoczął II wojnę światową.

To wszystko prowadzi do tego, że w takim, nie daj Boże ‘39 roku, Anglia i Francja wykonały pozorne gesty, ale nie wypełniły zobowiązań sojuszniczych – mówił europoseł PiS. – Sprawa jest śmiertelnie poważna w tej materii. Natomiast dla pobieżnego obserwatora nosi znamiona happeningu, marszu, jakiś takich dziwnych rzeczy. Natomiast jeśli uczestniczą w tym przedstawiciele placówek dyplomatycznych łamiący konwencję genewską [chodziło pewnie ponownie o konwencję wiedeńską – red.], to znaczy, że to nie przypadek, tylko polityka – podkreślił polski europoseł.

Na koniec tego wątku rozmowy podkreślił, że to element gry geopolitycznej. – To nie jest tylko sprawa cywilizacyjno-kulturowa, jak u na się często uważa – dodał.

Czytaj też:
Dworczyk dla „Wprost”: Chciałbym, żebyśmy w Polsce potrafili nie dawać się rozgrywać