Lekarz się broni: te pieniądze mi wmusili

Lekarz się broni: te pieniądze mi wmusili

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zatrzymany ordynator neurochirurgii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie nie przyznaje się do wzięcia łapówek od pacjentów. Dlaczego więc prokuratura ogłosiła we wtorek, że się do tego przyznał? -stawia pytanie "Gazeta Wyborcza".

- Chodziło mi o to, że przyznał, iż w gabinecie zostawiono mu pieniądze - tłumaczył wczoraj zastępca prokuratora okręgowego w Krakowie Krzysztofa Urbaniaka.

W gabinecie dr. Ryszarda Cz. policjanci znaleźli w szafie plik stuzłotowych banknotów. Jak pisała wczoraj "GW", wcześniej policja założyła mu w gabinecie podsłuch. Dowiedziała się w ten sposób, że trzej pacjenci mogli dać łapówkę. Dwaj przyznali się do tego - i zostali świadkami w sprawie przeciw lekarzowi. Trzeci się nie przyznał - i ma zarzut korupcji.

- Lekarz twierdzi, że w tych trzech przypadkach pieniądze pozostawiono mu "na siłę" i zamierzał - ale nie zdążył - wpłacić je na jedną z fundacji - mówi prokurator Bogusława Marcinkowska, rzeczniczka krakowskiej prokuratury.

Tymczasem szef kliniki ginekologii, położnictwa i onkologii Szpitala Uniwersyteckiego, znany krakowski lekarz profesor Antoni Basta złożył doniesienie w krakowskiej prokuraturze, że dostał łapówkę od pacjentki, choć - co podkreśla - nie chciał tego.

Opisuje, że 1 marca wieczorem w jego prywatnym gabinecie pojawiła się nieznana mu pacjentka: "Stwierdziła, że 5 marca ma zostać przyjęta do szpitala i chce, bym to ja wykonywał operację. Nie wskazywała, o jaki zabieg chodzi. Następnie usiłowała mi wręczyć kopertę, której ja nie przyjąłem, informując ją, że za pobyt i operację płaci NFZ i że ja nie przyjmuję tego typu korzyści majątkowych. (...) Gdy spotkała się z odmową, rzuciła kopertę na stół i wybiegła z gabinetu. Gdy wyszedłem za nią, okazało się, iż już jej nie było na terenie jednostki".

W kopercie było 20 banknotów po sto złotych. Następnego dnia profesor wpłacił całą sumę na Fundację na Rzecz Rozwoju Onkologii Ginekologicznej. - Miałem już takie przypadki, ale zawsze udawało się wytłumaczyć kobiecie, żeby zabrała te pieniądze i nie wygłupiała się. Tym razem jednak choć szukałem jej w szpitalu, nie znalazłem. Stąd decyzja o złożeniu sprawy do prokuratury - wyjaśnia profesor Basta.

Prokuratura przesłuchała już profesora i jego sekretarki. Teraz szuka tajemniczej pacjentki. - Na razie nie ma cienia dowodu, że lekarz próbował zrobić z tymi pieniędzmi coś innego niż wpłata na fundację - mówi Jan Kościsz, szef prokuratury rejonowej Kraków- Krowodrza.