Bój o komisje

Bój o komisje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziś Sejm wybierze skład pierwszych trzech komisji: współpracy z Unią Europejską, regulaminowej i spraw poselskich oraz finansów. Ostateczna liczba sejmowych komisji ciągle nie jest znana, ale będzie ich ponad dwadzieścia - uważa dziennik "Polska".

Nie ma też pewności, ilu komisjom będą przewodniczyć poszczególne partie. Nieoficjalnie mówi się, że Platforma pokieruje 10 lub 11, PiS - siedmioma, a PSL i lewica - dwiema każda z nich. Ale posłowie - i ci doświadczeni, i debiutanci - już bacznie rozglądają się za miejscami w komisjach. Od tego zależy parlamentarne być albo nie być: czy będą podróżować po świecie i brylować w mediach, dyskutując o nowych ustawach, czy w zaciszu sejmowych sal będą analizować nudne, prawnicze formułki.

Według dziennika, najdłuższa kolejka jest do komisji infrastruktury i samorządu terytorialnego (bo posłowie chcą zdobyć pieniądze na inwestycje w swoim regionie), współpracy z Polakami za granicą (bo zdarzają się atrakcyjne wyjazdy) i ds. mediów (bo można zaistnieć w prasie i telewizji). Do komisji ustawodawczej raczej nikt się nie pali. "Jest szara, bezbarwna medialnie, choć naprawdę ważna" - przyznaje Grzegorz Dolniak z PO.

Najbardziej rozpoznawalny poseł - Tadeusz Cymański z PiS - rozważa pracę w komisji spraw społecznych. "To od zawsze obszar moich zainteresowań. Choć nie mogę powiedzieć, by to była atrakcyjna komisja. Raczej przysłowiowa +bida z nędzą+: emerytury, zasiłki..." - zwierza się Cymański.

Myśli też o pracy w komisji finansów, bo "to pieniądz i tak rozstrzyga o wszystkim". Cymański uważa, że przy wyborze komisji każdy poseł ma inną motywację. Część decyduje się na komisję spraw zagranicznych, bo uchodzi za najbardziej prestiżową. Część zaś liczy na miejsce w komisji służb specjalnych. "Kontrwywiad, tajemnice państwowe, tajne informacje. To działa na wyobraźnię nawet dorosłych" - opowiada Cymański. I zaraz zastrzega: "Ale do tego to żaden poseł nigdy się nie przyzna".

Komisję służb specjalnych lub obronności bierze pod uwagę Joanna Senyszyn z SLD. "Ostatnio ta tematyka mnie interesuje" - twierdzi. Liczyła też na miejsce w komisji rodziny i praw kobiet. Ale los tej komisji wisi na włosku: mimo sprzeciwu opozycji - PO chce ją zlikwidować. Dlatego o losy tej komisji rozgorzał ostry bój. "Tematyka praw kobiet zostanie zaniedbana" - obawia się Senyszyn. "Jeśli komisja rodziny zostanie zlikwidowana, to i tak złożymy wniosek o jej przywrócenie" - zapowiada Małgorzata Sadurska z PiS. "Ta komisja pracowała nad bardzo ważnymi ustawami, np. o przywróceniu funduszu alimentacyjnego. I nadal jest niezbędna" - argumentuje w rozmowie z dziennikiem "Polska".