W ten weekend do Bagdadu lecą samochody dla polskiego ambasadora i jego ochrony. W Kabulu auta są już od kilku dni i służą ambasadorowi Jackowi Najderowi oraz ludziom, którzy dbają o jego bezpieczeństwo.
Pancerne auta zamówiono po terrorystycznym ataku z października 2007 r. Wtedy w Bagdadzie podczas zamachu na polskiego ambasadora zginął oficer BOR, Bartosz Orzechowski. Sam ambasador Edward Pietrzyk został ciężko poparzony. Wszystko działało źle. Odłamki z bomby dostały się do środka samochodu ambasadora. Kule przeszywały dach, wnętrze auta zaczęło płonąć.
Po zamachu na Pietrzyka BOR wycofał się z Iraku, a ochronę dyplomatów przejęła jednostka wojskowa GROM. Okazało się, że funkcjonariusze Biura nie mieli sprzętu do działań w tak ekstremalnych warunkach.
Po pięciu miesiącach borowcy wracają do Bagdadu i zaczynają misję w Afganistanie. "Jesteśmy bardzo dobrze przygotowani. Mamy sprzęt najwyższej światowej klasy. Funkcjonariusze zostali dodatkowo przeszkoleni na pięciomiesięcznych kursach" - mówi generał Marian Janicki, szef Biura. Borowcy dostali lepszą broń i niepalne ubrania.