Amerykańscy dowódcy są jak Marsjanie

Amerykańscy dowódcy są jak Marsjanie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Brytyjscy dowódcy w Iraku nie znoszą się z ich amerykańskimi odpowiednikami. Tak wynika z tajnych dokumentów rządowych opublikowanych przez dziennik „Daily Telegraph”.
Jeden z brytyjskich dowódców w Iraku, pułkownik J.K. Tanner, określił swoich amerykańskich odpowiedników jako „grupę Marsjan" dla których „dialog jest obcy”: „Mimo naszych tak zwanych ‘specjalnych stosunków’, w moim przekonaniu jesteśmy traktowani tak samo jak Portugalczycy”.

Dokumenty, które wyciekły do prasy, zawierają wypowiedź szefa Tannera, generała Andrew Stewarta, który – jak to określił – „spędził sporo czasu" na „unikaniu” i „odmawianiu wypełnienia rozkazów amerykańskich zwierzchników”. Z tego powodu ambasador Wielkiej Brytanii w Waszyngtonie David Manning został wezwany do Departamentu Stanu, gdzie dostał reprymendę, podobną do tych, które z reguły są zarezerwowane dla państw bandyckich, takich jak Zimbabwe czy Sudan, podaje „Daily Telegraph”.

Szczere wypowiedzi dowódców, o których pisze dziennik, padały podczas oficjalnych rozmów prowadzonych przez Ministerstwo Obrony z dowódcami wojsk, którzy wrócili z Iraku.

Generał Stewart wyznał, że „nasza zdolność wpływania na politykę USA w Iraku wydawała się minimalna".
Jak pisze dziennik najwięcej skarżył się pułkownik Tanner: „Cały system był skandaliczny. Mieliśmy poważne problemy z dogadaniem się z armią amerykańską i ich organizacjami cywilnymi, które częściowo z powodu ich arogancji a częściowo biurokracji, wprowadzają dyktat, że wszystko ma być tak jak chcą Amerykanie".

„Teraz widzę, że jestem Europejczykiem, a nie Amerykaninem. Lepiej nam szło z naszymi europejskimi partnerami a czasem nawet z Arabami niż z Amerykanami. Europejczycy rozmawiają ze sobą, podczas gdy dla Amerykanów dialog jest czymś obcym … mieć z nimi do czynienia to jak mieć do czynienia z grupą Marsjan. Jeśli czegoś nie ma na slajdzie w PowerPoincie to znaczy, że to nie istnieje."

im