Zarówno Boston jak i Peterborough to miasta, w których okolicach znajdują się farmy i drobne zakłady przetwórstwa rolnego licznie zatrudniające imigrantów. Jednak w recesyjnym 2009 r. pracy było znacznie mniej.
Część imigrantów wróciła do siebie, a niektórzy spośród tych, co zostali licząc na poprawę koniunktury, znaleźli się bez środków do życia, a nawet dachu nad głową. Większość nie ma uprawnień do świadczeń socjalnych z powodu zbyt krótkiego stażu pracy, bądź braku wymaganych dokumentów.
W 2008 r. według rządowych ocen imigranci z nowych państw UE stanowili 1/4 mieszkańców Bostonu, a w mieście mówiono 65 językami. Zarówno w Bostonie jak i w Peterborough największą grupę imigrantów stanowią Polacy.
Jak pisze "Observer" władze Bostonu zaangażowały organizację CRI (Crime Reduction Iniciatives) zajmującą się identyfikowaniem potencjalnych zagrożeń dla porządku publicznego i prewencją. CRI oceni, czy bezdomni kwalifikują się do otrzymywania państwowych świadczeń. Jeśli uzna, iż się nie kwalifikują, to zaproponuje im bilet w jedną stronę na powrót do kraju pochodzenia.
"Zachęcamy bezdomnych, by się do nas zgłaszali dobrowolnie, byśmy mogli ocenić ich sytuację życiową. Jeśli nie będziemy mogli im dopomóc, to zaproponujemy im rozważenie powrotu do kraju pochodzenia na nasz koszt" - cytuje tygodnik Johna Rossingtona z CRI.
Według niego dobrowolna repatriacja bezdomnych pozwoli zaoszczędzić podatnikowi na kosztach w dłuższym czasie, ponieważ żyjąc poza nawiasem społeczeństwa bezdomni imigranci zagrożeni są przestępczością i utratą zdrowia.
CRI współfinansowana jest przez policję i lokalne władze samorządowe.
Jak dotąd dwóch imigrantów z nowych państw UE zgodziło się na powrót w ramach nowego programu pilotażowego. Podobny program prowadziła w przeszłości gmina Westminsteru w centralnym Londynie.pap