Dziennik opublikował następujące słowa szefa rządu z rozmowy, jaką przeprowadził z Lavitolą 20 października 2009 roku: "Obecna sytuacja we Włoszech jest następująca: ludzie nie liczą się... (tu pada wulgarny wtręt - red.), parlament nie liczy się... (wulgaryzm - red.). Jesteśmy w rękach sędziów z lewicy, zarówno z sądów cywilnych, jak i karnych, którzy mają oparcie w >La Repubblica< i wszystkich lewicowych gazetach".
Dalej premier powiedział o sobie: "Berlusconi jest opluwany, zadręczany, jeśli idzie do sądu, by domagać się sprawiedliwości, bo oni go wyzywają od bufonów.(...). Kiedy Berlusconi jest atakowany przez prasę, składa pozew i domaga się zadośćuczynienia, żeby te gazety zrozumiały, że nie mogą tak dalej postępować, zwraca się bezbronny do sądownictwa cywilnego, które jest mu wrogie i mówi, że jeśli znajdzie uczciwego sędziego i w razie wygranej przekaże pieniądze na cel dobroczynny, to oni mówią, że nie ma wolności prasy. Mówią, że jestem dyktatorem i na forum Parlamentu Europejskiego dyskutują i głosują nad wolnością prasy we Włoszech".
Następnie Berlusconi stwierdził: "Albo odejdę, co jest możliwe, bo nie czuję się dobrze i myślę, by tak zrobić, albo zrobimy rewolucję, prawdziwą rewolucję". "Wyprowadźmy na ulice miliony ludzi, rozwalmy gmach sądu w Mediolanie, otoczmy +La Repubblicę+"- mówił włoski premier w 2009 roku.
pap