Wczoraj Kadafi, jutro Asad?

Wczoraj Kadafi, jutro Asad?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Śmierć Kadafiego to początek, a nie koniec trudnych przemian w Libii, wydarzenie to znajdzie odzew w Syrii i Jemenie, a kolejne miesiące będą dramatyczne - komentuje amerykańska prasa i apeluje do Libijczyków, by powstrzymali się przed represjami.
Śmierć Muammara Kadafiego powinna być postrzegana jako "początek, a nie koniec przemian w Libii" - pisze "Washington Post". "Usunięcie dyktatora zmniejsza szanse na długą rebelię przeciwko nowym władzom, które zobowiązały się do przeprowadzenia wyborów w ciągu ośmiu miesięcy" - ocenia dziennik. Jednocześnie zauważa, że Libia jest krajem zrujnowanym, "w którym zgromadzono niebezpieczną broń, gdzie brakuje demokratycznych instytucji i społeczeństwa obywatelskiego, krajem podatnym na plemienną, regionalną i religijną rywalizację".

"Dobrą informacją jest to, że w okresie usuwania Kadafiego od władzy libijska opozycja utworzyła NRL, która została uznana przez 80 krajów i przygotowała ambitny, aczkolwiek rozsądny plan przemian" - ocenia waszyngtoński dziennik. Na wschodzie Libii, wyzwolonym na początku rebelii, "zaczęły powstawać organizacje obywatelskie, wolne media i partie polityczne" - zauważa gazeta i dodaje, że wkrótce nowy rząd "powinien mieć możliwość wykorzystania miliardów dolarów rezerw z zagranicznych banków".

Wśród zagrożeń "Washington Post" wymienia kilkadziesiąt powstańczych bojówek, które brały udział w walkach i nie przeszły pod dowództwo nowych władz. Niektóre są pod wodzą islamistów. Gazeta przypomina też, że organizacje praw człowieka oskarżały "niezdyscyplinowane bojówki o torturowanie więźniów i domniemanych zwolenników Kadafiego". Do zagrożeń "należy dodać wielkie zapasy broni, w tym tysiące pocisków ziemia-powietrze oraz broń chemiczną" - pisze waszyngtońska gazeta. Duża część tej broni od tygodni jest niezabezpieczona lub została przemycona za granicę. Gazeta przytacza też wypowiedź sekretarz stanu USA Hillary Clinton, która podczas wizyty w Libii niespełna 48 godzin przed zabiciem Kadafiego, komentując skalę wyzwań, powiedziała, że "teraz zaczyna się ta trudna część" przemian.

"Wall Street Journal" pisze z kolei, że "groteskowe kariery polityczne zazwyczaj kończą się w groteskowy sposób, a koniec Muammara Kadafiego nie był wyjątkiem". "Przez 42 lata dziwacznych rządów pułkownik Kadafi terroryzował obywateli, którzy w końcu w lutym poszli śladem Tunezji oraz Egiptu i zażądali wolności. Przez większość lat swych rządów dyktator zagrażał też całemu światu. Większą liczbę amerykańskich i europejskich cywilów zabił w zamachach terrorystycznych jedynie Osama bin Laden. Nie powinniśmy się litować nad żadnym z tych mężczyzn w związku ze sposobem, w jaki zginęli" - pisze dziennik. "Apele o zemstę są nieuniknione i często rozbrzmiewają w Libii. Ale podczas udanych transformacji, m.in. w RPA, na Filipinach, w Polsce lub Chile udało się uniknąć zemsty" - zauważa gazeta.

"Sceptycy na Zachodzie będą podkreślać, że Libia nie ma doświadczenia w wolnym społeczeństwie, zbudowanym na kompromisie. Obecność islamistów w Narodowej Radzie Libijskiej (NRL) jest kolejnym źródłem zmartwień i nie można wykluczyć powstania" - ocenia "Wall Street Journal". "Jednak w Libii wewnętrzny aparat bezpieczeństwa był mniej rozwinięty niż w Iraku Saddama Husajna i większość najemników zniknie. Kolejne miesiące będą dramatyczne i pełne błędów, ale Libijczycy dostali przynajmniej szansę na budowę przyszłości wolnej od tyranii" - czytamy w dalszej części artykułu. Zdaniem "Wall Street Journal" los Kadafiego może spotkać prezydenta Syrii Baszara el-Asada oraz prezydenta Jemenu Alego Abd Allaha Salaha. "Kadafi wypowiedział wojnę swojemu narodowi i skończył martwy. Asad poszedł drogą Kadafiego reagując na ludowe powstanie w Syrii, a Salah odmawia ustąpienia i też podąża tą drogą" - pisze gazeta.

"New York Times" nawiązuje z kolei do "makabrycznego nagrania wyemitowanego przez telewizję Al-Dżazira", na którym widać jak uzbrojeni mężczyźni ciągną po ulicy Kadafiego, biją go, a następnie oddają w jego kierunku strzały. "Jeśli wideo okaże się prawdziwe, to jest to głęboko niepokojące" - pisze nowojorska gazeta. "Libijczycy muszą powstrzymać się przez dalszymi represjami i skierować swoją pasję ku budowaniu zjednoczonego, wolnego i wydajnego kraju. Jeśli tego nie zrobią, grozi im jeszcze większy chaos i cierpienie" - ostrzega dziennik. "NYT" wzywa obecnie nowe władze, by jak najszybciej utworzyły wojsko i policję pod wodzą cywilów, przekonały lokalne bojówki do rozwiązania się lub przejścia pod centralne rządy i zabezpieczenia tysięcy sztuk broni. NRL powinna znowu uruchomić przemysł naftowy i zacząć budować system sprawiedliwości. Proces rejestrowania kandydatów i wyborców musi być przejrzysty. Zdaniem gazety "mądrym posunięciem byłoby rozszerzenie NRL o byłych zwolenników Kadafiego i kobiety, w celu zasygnalizowania, że wszyscy Libijczycy będą częścią nowych władz".

PAP