Przed czarnowidztwem przestrzega natomiast "Guardian". "Wprawdzie szczyt G20 był okazją do zmierzenia się z zadłużeniem państw, a najważniejsze pytania pozostały bez odpowiedzi, ale nie był żadną apokalipsą. Spotkania na szczycie są targiem, a nie jednorazowymi wydarzeniami, w których liczy się wszystko albo nic" - pisze dziennik. Wprawdzie Papandreu wsadził kij w szprychy w przededniu G20 ogłaszając referendum w sprawie pakietu ratunkowego eurostrefy dla Grecji, ale o wiele większym problemem jest to, że trzypunktowy plan ratunkowy okazał się "wirtualną rzeczywistością, a nie realnymi pieniędzmi" - podkreśla gazeta.
Zdaniem "Guardiana" plan nie okazał się wystarczający w tym sensie, że nie zawierał wyraźnych, realnych finansowo zobowiązań wobec Grecji i Włoch, dokapitalizowania banków i funduszu stabilizacyjnego. "Sam fakt, że UE stawiła się na szczycie z prośbą o pomoc jest wyrazem tego, że nie zdołała się pozbierać, co może oznaczać, że sama z siebie nie jest zdolna rozwiązać swych problemów" - ocenia "Guardian".
PAP