Dlaczego nie wdrażamy unijnego prawa? "Bo nasze jest lepsze"

Dlaczego nie wdrażamy unijnego prawa? "Bo nasze jest lepsze"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Polska nie nadąża z wprowadzaniem prawa obowiązującego w UE - ale politycy PO i PiS przyznają, że jeśli polskie przepisy są korzystniejsze od unijnych, to zwlekamy z ich zmienianiem - informuje "Rzeczpospolita".

W planach prac rządu na ten rok jest przygotowanych 25 projektów ustaw dostosowujących polskie prawo do unijnego. 21 z nich powinno zostać uchwalonych i wejść w życie już w poprzedniej kadencji Sejmu. To  nie pierwszy raz, kiedy Polska spóźnia się w tej sprawie. Według raportu KE jesteśmy w czołówce państw UE, które mają na koncie najwięcej spóźnień i naruszeń prawa wspólnotowego. Katarzyna Urbańska z organizacji pracodawców Lewiatan ocenia, że "to w dużej mierze efekt bałaganu, jaki panuje w naszej administracji". Lewiatan proponuje, by w kancelarii premiera powstała komórka do pilnowania i badania projektów regulacji pod kątem terminowego i prawidłowego wdrażania przepisów europejskich.

Politycy przyznają jednak wprost, że opóźnienia to często efekt celowego działania, a nie bałaganu. Wiceszefowa sejmowej Komisji ds. UE Alicja Olechowska z PO mówi, że "często nie ma się do czego śpieszyć". - Jeśli nasze przepisy są dla Polaków korzystniejsze, to lepiej poczekać z ich zmienianiem jak najdłużej - tłumaczy. Również poseł PiS Krzysztof Szczerski, były wiceszef MSZ, podkreśla, że "bardziej (niż opóźnień przy wdrażaniu unijnych przepisów - red.) obawia się bezrefleksyjnego wdrażania unijnego prawa, które niestety często ma miejsce". - Mamy do czynienia z inflacją przepisów unijnych. Dlatego najpierw trzeba je przejrzeć. Te, które są dla nas korzystne, szybko przyjąć. Z tymi, które w nas uderzają, zbytnio się nie spieszyć - radzi. Politycy zwracają też uwagę na fakt, że również inne kraje nagminnie spóźniają się z wdrażaniem unijnych regulacji.