Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czy Samoobrona i LPR wejdą do ministerstwa obrony, kto będzie kontrolował koalicjantów PiS, jak oficer BOR zabawiał się podczas papieskiej pielgrzymki - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Wbrew początkowym zapowiedziom liderów PiS, że miejsca w resortach siłowych nie będą dzielone z Samoobroną i LPR, w kierownictwie MON planowane są poważne zmiany - pisze "Życie Warszawy" w tekście "Koalicjanci wchodzą do resortu obrony". Według informacji dziennika, wejście koalicjantów z Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin do resortu obrony będzie sprzeczne z wcześniejszymi zapewnieniami, jakich udzielił premier Kazimierz Marcinkiewicz ministrowi Radosławowi Sikorskiemu. Tymczasem z MON mają niebawem pożegnać się dwaj podsekretarze stanu - nadzorujący sprawy planowania obronnego Stanisław Koziej i odpowiedzialny za zakupy sprzętu wojskowego Marek Zająkała. Powodem odejścia pierwszego z nich jest zły stan zdrowia, natomiast wiceminister Zająkała okazał się najsłabszym ogniwem w kierownictwie MON. Jego aktywność ogranicza się praktycznie do egzotycznych podróży na wystawy sprzętu wojskowego. Głównym kandydatem Samoobrony do współrządzenia MON jest emerytowany gen. Henryk Mika, jeden z doradców Andrzeja Leppera w sprawach wojska. Gen. Mika był szefem Departamentu Dostaw Uzbrojenia i Sprzętu Wojskowego MON, więc prawdopodobnie zajmie stanowisko Marka Zająkały. Jak się dowiedziało "ŻW", posadę straci jeden z najbliższych współpracowników Marka Zająkały, radca-koordynator gen. dyw. Andrzej Pietrzyk, którego zastąpi gen. dyw. Lech Stefaniak, szef Generalnego Zarządu Planowania Strategicznego Sztabu Generalnego. Wciąż nie wiadomo, jakich przedstawicieli w MON będzie miała LPR.

W PiS panuje przekonanie, że Adam Lipiński w imieniu prezesa Kaczyńskiego kontroluje rząd. Teraz będzie miał jeszcze więcej do powiedzenia - przekonuje "Dziennik" w tekście "Minister przypilnuje koalicji". Pozycja Adama Lipińskiego, ministra odpowiedzialnego za kontakty rządu z parlamentem, wkrótce wzrośnie. Będzie miał więcej swoich ludzi w kancelarii premiera. Jego głównym zadaniem stanie się pilnowanie, by koalicjanci PiS nie dezorganizowali pracy Rady Ministrów. PiS spodziewa się bowiem, że rząd współtworzony przez liderów Samoobrony i LPR prędzej czy później zacznie się kłócić. Tuż przed zawiązaniem koalicji Kazimierz Marcinkiewicz nie miał złudzeń: "Rząd musi przejąć część sporów, jakie toczą się w parlamencie. Trzeba stworzyć solidną nić współpracy z parlamentem, żeby spory, które trwają w rządzie, nie przenosiły się do Sejmu" - zapowiedział. Zajmie się tym właśnie Adam Lipiński. Jego rola jest tym ważniejsza, że reprezentuje nie tylko premiera - jest bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego , prezesa PiS.

Kierowca Biura Ochrony Rządu, który przyjechał na Jasną Górę strzec Benedykta XVI, zabawiał się na parkingu w opancerzonym terenowym bmw x5. Efekt: warte 600 tys. zł auto przekoziołkowało i jest rozbite - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "BOR-owiec z papieskiej ochrony rozbił bmw". Na podjasnogórski parking, gdzie lądowały i skąd startowały papieskie śmigłowce, w piątek wstęp miały tylko służby specjalnie i VIP-y. Krótko po odlocie Benedykta XVI terenowe, 300-konne bmw BOR-u ruszyło z piskiem opon. Kilka sekund później było już na dachu. Siła uderzenia była tak duża, że w specjalnie opancerzonym wozie są rozbite wszystkie szyby i mocno wgnieciony dach. Świadkowie opowiadali, że kierowca chciał wykręcić "bączka" lub "palić gumy". Zaraz po dachowaniu funkcjonariusz trafił do szpitala. Okazało się, że ma tylko stłuczone kolano. Szarżę bmw wykonał 27-letni funkcjonariusz służący od 2001 roku (od czterech lat jako kierowca). Podczas papieskiej wizyty był jednak przypisany do innego auta niż bmw, które rozbił. - Tłumaczył się, że wsiadł do samochodu, chcąc dołączyć go do kolumny, która przygotowywała się do wyjazdu do Krakowa. Nie można wykluczyć, że chciał się popisać przed kolegami - przyznał płk Jan Teleon, zastępca szefa Biura Ochrony Rządu - Dowódca BOR-u zdecydował o natychmiastowym wycofaniu kierowcy z kolumny papieskiej, zawieszeniu go w czynnościach służbowych i wszczęciu postępowania dyscyplinarnego. Szefostwo BOR zapowiada, że funkcjonariusz ze swojej kieszeni pokryje koszty remontu auta. Na razie jednak nie wiadomo, czy samochód w ogóle nadaje się do naprawy.

Tylko na nielicznych uczelniach kandydaci będą mogli zdawać egzaminy wstępne z przedmiotów, których nie zdawali podczas matury. Apelu wiceministra Stefana Jurgi, żeby dać kandydatom taką szansę, nie posłuchały ani Uniwersytet Warszawski, ani Jagielloński - pisze "Rzeczpospolita" w artykule "Maturzystom wiatr w oczy". - Nie chcemy łamać prawa, więc dodatkowych egzaminów dla nowych maturzystów nie będzie. Za apelem wiceministra nie poszła nowelizacja ustawy - mówi Artur Lompart, rzecznik prasowy Uniwersytetu Warszawskiego. Chętniej na dodatkowe egzaminy zgodziły się politechniki, którym zaczyna ubywać kandydatów. Wyjątkowo na Uniwersytecie Gdańskim maturzyści mogą przystąpić do egzaminów z matematyki, języka angielskiego i języków obcych. Gorzej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu - jeśli ktoś nie miał wymaganego przedmiotu na maturze, podczas rekrutacji dostanie z niego zero punktów.

Były członek Samoobrony podał do sądu Andrzeja Leppera oraz posłankę Danutę Hojarską. Żąda od nich zapłaty za kierowanie biurem poselskim w Słupsku - informuje "Super Express" w tekście "Pracował w biurze za darmo?". Jan Piechowski mówi, że rozpoczął pracę w biurze w lipcu 2002 roku, a skończył w lutym 2004 roku. Był wówczas szefem Samoobrony w regionie słupskim. Jak twierdzi, otrzymywał na prowadzenie biura 500 zł miesięcznie. Jednak tylko przez 5,5 miesiąca. Piechowski nie podpisał jednak umowy o pracę. Posłanka Danuta Hojarską z Samoobrony uważa, że pieniądze, które otrzymywał Piechowski, były przeznaczone na wydatki związane z prowadzeniem biura. Nie były jego pensją. Sąd w Słupsku oddalił pozew Piechowskiego, uzasadniając swą decyzję brakiem umowy o pracę. Sprawą zajmie się wydział grodzki. Wynagrodzenie za pracę może być bowiem elementem umowy cywilnoprawnej. A taką jest także umowa ustna. Piechowski żąda od Leppera zaległych 7 tys. zł wraz z odsetkami.

"Gazeta Prawna" przygotowała z Radiem PIN analizę zagrożeń, jakie niesie dla przedsiębiorców ustawa o Centralnym Biurze Antykorupcyjnym. Jest to kolejna instytucja, która będzie mogła przeprowadzać kontrole u przedsiębiorców. "GP" wskazuje więc, kto będzie podlegał tym kontrolom, jakie restrykcje grożą kontrolowanym przez CBA przedsiębiorcom, do kogo i w jakim trybie mogą się oni odwoływać od decyzji funkcjonariuszy. Przedstawia też potencjalne negatywne skutki nieprecyzyjnych zapisów w ustawie. Mariusz Kamiński, pełnomocnik ds. powołania biura, twierdzi, że CBA będzie wchodzić tylko do tych przedsiębiorców, którzy prowadzą działalność na styku z sektorem publicznym, tzn. korzystają z państwowych lub unijnych dotacji albo z zamówień publicznych. Do starania się o unijne pieniądze przedsiębiorcy namawiani są od lat. Wielu z nich już je dostało, kwalifikują się więc do kontroli CBA. Zdaniem przedsiębiorców, Sejm powołał instytucję usytuowaną ponad przepisami ustawy o swobodzie działalności gospodarczej. Zwracają uwagę na zagrożenia, które stwarzają nowe przepisy. Przede wszystkim obawiają się paraliżu organizacyjnego swoich firm, nieczytelnych zasad określających zasady poruszania się funkcjonariuszy po terenie przedsiębiorstwa, nadużywania przez nich prawa do przeszukiwania osób i pomieszczeń, ujawnienia tajemnicy handlowej firmy oraz bezpodstawnego nękania przedsiębiorstw kontrolami i ich upolityczniania - czytamy w artykule "CBA tropi firmy: kogo, kiedy, jak".

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

 

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/