Mandat za Pokemon Go? Belgijska policja będzie karać graczy

Mandat za Pokemon Go? Belgijska policja będzie karać graczy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Gracze Pokemon Go w Tokio
Gracze Pokemon Go w Tokio Źródło: Newspix.pl / Rodrigo Reyes Marin
Belgijska policja rozpoczyna walkę z graczami Pokemon Go, którzy lekceważą przepisy ruchu drogowego - podaje „Le Soir”.

Policja odwołuje się do jednego z zapisów zawartych w kodeksie drogowym. Mówi on, że „użytkownicy dróg powinni zachowywać się w taki sposób, aby nie powodować niedogodności i nie stwarzać niebezpieczeństwa dla innych uczestników ruchu”. W związku z tym, belgijskie służby będą karać mandatami w wysokości 55 euro osoby, które np. przechodzą przez ulicę, a jednocześnie wpatrują się w ekran smartfona.

Funkcjonariusze muszą mieć jednak pewność, że osoba, której wystawiają mandat korzystała z aplikacji Pokemon Go. Nie mogą karać osób, które np. pisały do kogoś wiadomość lub korzystały z internetu na smartfonie.

Pokemon Go

Pokemon Go toczy się w realnym świecie i wykorzystując usługę GPS zmusza graczy do poszukiwania podczas długich spacerów rozmieszczonych w okolicy wirtualnych stworów. Po uruchomieniu aplikacji na ekranach naszych smartfonów pojawia się obraz z jego kamery, który jest wzbogacony o elementy wirtualnej rzeczywistości. Twórcy aplikacji tłumaczą, że chcą w ten sposób zachęcić graczy do spacerów oraz odkrywania nowych miejsc. Problem pojawił się z geolokalizacją i miejscami, w które kieruje aplikacja. W sobotę 16 lipca Pokemon Go zadebiutowało w Polsce, a już w niedzielę Lotnisko Chopina w Warszawie zaczęło ostrzegać graczy, by zachowali szczególną uwagę podczas poszukiwania wirtualnych stworków na terenie lotniska.

"Na cmentarzach, w szpitalach i parkach"

Gra wzbudziła kontrowersje i sprawiła sporo problemów mieszkańcom Ameryki. Najpierw pojawiła się historia z Waszyngtonu, gdzie w Muzeum Holocaustu gracze szukali pokemonów. Władze placówki zaapelowały nawet do twórców gry, że nie jest to odpowiednie miejsce do takiej zabawy. "Washington Post" przytoczył wówczas wypowiedź 37-latki, która po prostu stwierdziła, że "chce złapać je wszystkie".

Z kolei w stanie Wyoming 19-latka podczas poszukiwania pokemonów została poprowadzona przez aplikację nad brzeg rzeki. – Zobaczyłam coś w wodzie. Musiałam przypatrzeć drugi raz, wtedy uświadomiłam sobie, że to ciało – mówiła dziewczyna.  Policja ustaliła, że zwłoki przebywały w wodzie mniej niż 24 godziny.

Aplikacja nie bierze pod uwagę, że pewne miejsca mogą być same z siebie niebezpieczne - wirtualne stworki pojawiają się gdzie popadnie: na cmentarzach, w szpitalach, parkach. I zostało to wykorzystane przez przestępców. Korzystając z dostępnych w grze "wabików" na pokemony, które rozrzucają w wirtualnej rzeczywistości, sprawiają, że te zjawiają się częściej w pewnych miejscach.

W ten sposób nieświadomy niczego gracz trafia na odludne miejsce, gdzie oprócz pokemona czeka na niego uzbrojony bandyta. Policja w stanie Missouri wystosowała oficjalny apel, by gracze po prostu na siebie uważali i zachowali czujność, zwłaszcza, że poszukiwanie pokemona wymaga często zerkania w ekran smartfona.

Chęć złapania rzadkiego okazu świetnie obrazuje film, który ostatnio robi furorę w internecie. Na nagraniu widać jak liczone w setkach tłumy ludzi wbiegają w pośpiechu do nowojorskiego Central Parku.