Decyzję w tej sprawie podjął sąd federalny. Na decyzję wymiaru sprawiedliwości wpływ miały doniesienia dotyczące wpływania Paula Manaforta na zeznania dwóch potencjalnych świadków. Według dziennikarzy portalu POLITCO w ten sposób sąd będzie chciał również wywrzeć presję na byłym szefie sztabu wyborczego Donalda Trumpa, aby ten zaczął współpracować.
Manafort konsekwentnie bowiem utrzymuje, że jest niewinny i nie przyznaje się do zarzutów. Jak podaje CNN, sprawa jest jednak bardzo poważna. Z aktu oskarżenia wynika, że Manafrot miał wykorzystywać zagraniczne konta bankowe, aby gromadzić środki, którymi potem płacił byłym europejskim politykom przyjaznym wobec Ukrainy. - Plan polegał na tym, aby byli politycy, nieformalnie nazywani grupą habsburską stwarzali wrażenie, że dostarczają niezależnych ocen działań na Ukrainie, podczas gdy faktycznie byli opłacanymi lobbystami działającymi na rzecz Ukrainy - tłumaczy. W sprawie przewija się również Konstantin Klimnik, wieloletni współpracownik Manaforta, który ma powiązania z rosyjskim wywiadem.
Już po aresztowaniu w 2017 r. wobec byłego rzecznika sztabu Trumpa zastosowano areszt domowy. Tym razem sędzia odrzucił wniosek o zastosowanie innego środka zapobiegawczego niż areszt i odrzucił prośbę o zwolnienie z aresztu za kaucją.
Czytaj też:
Trump pokazał Kimowi zwiastun filmu z nimi dwoma w rolach głównych. Tym go przekonał?