Pożar z 18 lipca w katedrze św. Piotra i Pawła w Nantes udało się opanować po około dwóch godzinach. W akcji gaśniczej brało udział około stu strażaków. Katedrę uratowano, ale zniszczeń nie udało się uniknąć. Ogień strawił m.in. zabytkowe barokowe organy oraz XIX-wieczny obraz. Burmistrz Nantes Johanna Rolland przypomniała o pożarze z 1972 roku, kiedy straty były znacznie większe.
W związku ze sprawą prokuratura wszczęła śledztwo. Pierre Sennes poinformował na konferencji prasowej, że zlokalizowano „trzy oddzielne punkty pożaru”: jeden pod zabytkowymi organami i dwa w przeciwległych punktach katedry. Jeszcze tego samego dnia służby zatrzymało 39-letniego wolontariusza, który jest obywatelem Rwandy. Sennes podkreślał, że w momencie zatrzymania nic nie wskazywało na to, że to właśnie imigrant może mieć coś wspólnego z pożarem. W niedzielę 19 lipca mężczyzna został zwolniony z aresztu. Według dziennikarzy zatrzymanie miało związek z niespójnościami w jego grafiku.
Pożar z powodu braku wizy?
Na wolności nie pozostał jednak długo. Francuski "Le Monde" poinformował, że mężczyzna przyznał się do podłożenia ognia. W związku z tym, prokuratura w Nantes wszczęła przeciwko niemu formalne dochodzenie. 39-latek trafił także do aresztu. Jego pełnomocnik Quentin Chabert zapewnił, że Rwandyjczyk żałuje tego, co się stało i zamierza współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Motywy jego działania pozostają na razie nieznane. Według "Le Figaro" 39-latek był sfrustrowany, ponieważ urzędnicy nie przedłużyli mu francuskiej wizy. Prokuratura nie potwierdza tych doniesień.