Położona około 40 km na północny zachód od Kijowa Borodzianka, zamieszkana przed wojną przez około 13 tysięcy mieszkańców, powróciła pod kontrolę Ukrainy 1 kwietnia. Wojska rosyjskie wycofały się wówczas z obwodu kijowskiego po pięciu tygodniach intensywnych walk na przedpolach stolicy.
Według ministra spraw wewnętrznych Ukrainy Denysa Monastyrskiego Borodzianka jest jedną z najbardziej zniszczonych miejscowości w obwodzie kijowskim. Jak powiedział, jest to kolejny dowód na rosyjskie zbrodnie przeciwko ludzkości, bowiem nie ma tam obiektów wojskowych – tylko budynki mieszkalne i przedszkole.
W czwartek 7 kwietnia doradca mera Borodzianki Anatolij Rudniczenko przekazał, że około 200 osób prawdopodobnie zostało pogrzebanych żywcem pod gruzami bloków mieszkalnych, zbombardowanych w początkowej fazie rosyjskiej inwazji w mieście. Dokładny bilans ofiar wciąż jest ustalany.
Wojna na Ukrainie. Relacja z Borodzianki
– Bardzo boli. Nawet się żyć nie chce – mówiła jedna z mieszkanek w rozmowie z reporterem TVN24 Konradem Borusiewiczem. – Co wam zrobiliśmy, pytam się? – mówiła, adresując swoje słowa do Rosjan.
Jak mówiła, „całe życie przepracowała w oświacie”. – Ojciec był oficerem. Rodzina dobra była. Zabezpieczone wszystko. Ostatni grosz włożyłam w remont mieszkania – opowiadała. – A teraz co? Tak przyjść i zniszczyć w 42 dni całą Borodziankę? – dodała. – Tutaj był taki ostrzał rakietowy. Nawet nie wiem, jak powiedzieć. Domy po prostu latały z lewej na prawą, a myśmy siedzieli w toalecie. To jest straszne – relacjonowała mieszkanka.
Czytaj też:
Zdobywca Pokojowej Nagrody Nobla zaatakowany w Rosji przez nieznanego sprawcę