W centrum Słowiańska trudno znaleźć na ulicy człowieka. Na głównym skwerze starsza pani siedzi sama na ławce i czyta książkę. A huk artylerii wokół taki, że trudno myśli zebrać. W Słowiańsku cały czas jest głośno. Miasto jest już naprawdę blisko obecnej linii frontu. Ludzie mogą mieć tutaj déjà vu. W 2014 roku wojna na Donbasie też zaczynała się od nich. W kwietniu separatyści próbowali Słowiańsk przejąć, co wreszcie udało im się na początku maja 2014 r. (wyzwolenie na początku lipca). Do dziś na wjeździe do miasta widać zniszczone wtedy budynki. To były pierwsze zniszczenia wojenne na Donbasie, jakie widziałam, gdy w 2018 roku zaczynałam tam pracę (z Michałem Potockim przy książce „Czarne złoto. Wojny o węgiel z Donbasu”). Obecne są nieporównywalnie większe – wtedy bowiem Rosjanie nie używali rakiet.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.