Dwa Iskandery trafiły w szkołę w Kramatorsku, złożyła się jak domek z kart. Sprawa ma drugie dno

Dwa Iskandery trafiły w szkołę w Kramatorsku, złożyła się jak domek z kart. Sprawa ma drugie dno

Zaatakowana szkoła nr 23 w Kramatorsku
Zaatakowana szkoła nr 23 w Kramatorsku Źródło:WPROST.pl / Karolina Baca-Pogorzelska
Kolejny raz rakiety uderzyły w nocy. Dwa Iskandery w szkołę nr 23 w Kramatorsku, pozostałe w strefę przemysłową, w tym Nowokramatorski Zakład Budowy Maszyn. To jeden z największych ataków na miasto od 24 lutego. Z informacji „Wprost” wynika, że szkoła była rosyjskim celem dlatego, że nocowali w niej wojskowi. W trakcie ataku najprawdopodobniej ich nie było, bo pod gruzami poszukiwano jedynie trzech osób. Według szefa obwodu donieckiego, Pawło Kyryłenki, chodziło o ochroniarzy obiektu. Jedno ciało wydobyto spod liczącego ponad 100 ton gruzowiska.

– Nieeeee – krzyknęła, kucnęła, zakryła dłońmi oczy i płakała w głos dziewczynka, którą zobaczyłam obok gruzowiska. Szóstoklasistka ze szkoły nr 23 w Kramatorsku wie, że we wrześniu nie ma dokąd wrócić. Jej matce, która obejmuje córkę i uspokaja, po policzkach również ciekną łzy. – To też moja szkoła, kończyłam ją. Taka piękna, a niedawno jeszcze ją odremontowali – mówi mi kobieta.

Iwan też się tu uczył. Jego młodszy brat też nie będzie miał dokąd wrócić w nowym roku szkolnym, choć jest niemal pewne, że ukraińskie dzieci nie będą się uczyć stacjonarnie.

– Nie płacz, nie płacz, ja własnymi rękami odbuduję ci twoją szkołę, słyszysz? Wszyscy odbudujemy, tylko niech te ruskie gnidy się wyniosą razem ze swoim oswobodzeniem – prawie krzyczy Natasza, starsza kobieta mieszkająca obok szkoły.

Domy w sąsiedztwie zniszczonej placówki edukacyjnej nie mają dachów, okien, drzwi, a w obejściu nie ma większości płotów. To efekt niszczycielskiej siły Iskanderów, jakie uderzyły krótko po 3.00 w nocy. – To było jak trzęsienie ziemi, posypało się szkło z okien i gruz z sufitu. I za co to wszystko? – pyta Witalij, na oko ponad 70-letni mężczyzna mieszkający w domu naprzeciwko wejścia do szkoły. Albo czegoś, co wejściem było, bo jak relacjonował mi jeden ze świadków, szkoła po prostu się złożyła jak domek z kart w efekcie uderzenia, a jej środkowe skrzydło po prostu przestało istnieć.

Źródło: Wprost