To zaledwie pięć kilometrów od stolicy. Na początku marca toczyły się tu szczególnie zaciekłe walki o Kijów. Połowę wioski zajęli rosyjscy okupanci, na krańcu od strony Kijowa obronę twardo trzymali ukraińscy żołnierze. Jak później powie naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, generał Walery Załużny, kilkutysięczną hordę powstrzymało 80 żołnierzy 72. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej im. Czarnych Zaporożców.
Wioska nie otrzymała formalnie statusu okupowanej, została pominięta na tle sąsiednich: Irpienia, Buczy i Hostomla. Tymczasem pod koniec działań wojennych w Moszczunie nie ocalał żaden budynek. Wszystkich uszkodzonych budowli jest ponad 2 tysiące. Po 164 domach mieszkalnych pozostały tylko fundamenty.
Nie został też prawie żaden słup energetyczny, przewód czy transformator. Wioska pośrodku lasu, którą przed wojną uwielbiali jako plener producenci filmów, wygląda jak jedna czarna dziura.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.