Wieś, w której nie ocalał żaden budynek. „Mieszkamy w chlewie. Nasze prosiaki rozminowały okolicę”

Wieś, w której nie ocalał żaden budynek. „Mieszkamy w chlewie. Nasze prosiaki rozminowały okolicę”

Pani Natalia z wnukami. Kobieta pokazuje zniszczone gospodarstwo
Pani Natalia z wnukami. Kobieta pokazuje zniszczone gospodarstwo Źródło: Olena Bondarenko
Na początku wojny w tych okolicach zginął mój znajomy, zawodowy fotograf i dziennikarz, Maksym Lewin. Gdzieś na zakręcie Maks zostawił swój samochód i poszedł prosto w strefę działań bojowych. Dziennikarza z aparatem fotograficznym zabito dwoma strzałami z broni palnej. Pojechałam tam z powodów osobistych. Dzięki temu mogłam zobaczyć, jak toczy się życie we wsi, w której nie ocalał żaden budynek... A zima się zbliża.

To zaledwie pięć kilometrów od stolicy. Na początku marca toczyły się tu szczególnie zaciekłe walki o Kijów. Połowę wioski zajęli rosyjscy okupanci, na krańcu od strony Kijowa obronę twardo trzymali ukraińscy żołnierze. Jak później powie naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, generał Walery Załużny, kilkutysięczną hordę powstrzymało 80 żołnierzy 72. Samodzielnej Brygady Zmechanizowanej im. Czarnych Zaporożców.

Wioska nie otrzymała formalnie statusu okupowanej, została pominięta na tle sąsiednich: Irpienia, Buczy i Hostomla. Tymczasem pod koniec działań wojennych w Moszczunie nie ocalał żaden budynek. Wszystkich uszkodzonych budowli jest ponad 2 tysiące. Po 164 domach mieszkalnych pozostały tylko fundamenty.

Nie został też prawie żaden słup energetyczny, przewód czy transformator. Wioska pośrodku lasu, którą przed wojną uwielbiali jako plener producenci filmów, wygląda jak jedna czarna dziura.

Źródło: Wprost