Byłam w Legionie Międzynarodowym w maju. Wtedy Karol, legionista z Polski, nie zasłaniał twarzy, nie ukrywał swojego imienia. Mówił lekko i chętnie. Tak samo Janusz. Nieco zamaskowany ustawiał się do zdjęcia Szymon. Obaj przeżyli pierwsze zmasowane uderzenia, ale byli pełni wigoru i rwali się do boju.
Od tej pory dużo się pozmieniało. Armia ukraińska mocno ruszyła naprzód. Wyzwoliła wiele miasteczek i wsi. Odkryła przerażające zbrodnie okupantów. Podczas zaciętych walk wielu żołnierzy zginęło.
Najlepsi z najlepszych
Teraz w bazie Legionu panuje zauważalnie cięższa atmosfera. Na słowo „dziennikarze” legioniści błyskawicznie zakładają kominiarki, imion nie podają, nie pozwalają zrobić nawet zdjęcia rąk, nie palą się do rozmów.
– Chłopcy dopiero wrócili z zadania – tłumaczy dowódca 3. batalionu sił specjalnego przeznaczenie o pseudonimie Babaj. Obecnie ten batalion uważany jest za najbardziej zaprawionych bojowo w całym Legionie. Jedną z grup batalionu dowodzi legionista z Polski. Wykonują specjalne zadania rozpoznawcze.
Babaj opowiada, jak po jednej z wizyt dziennikarzy w poprzednim miejscu dyslokacji batalionu nastąpiło celne uderzenie wroga. Przypadek czy nie – wolą dmuchać na zimne.
Nie wszyscy legioniści wytrzymują zmasowane ostrzały. Mówili, że tak się nie walczy, że nie ma wsparcia z powietrza, słaba medycyna, zła higiena – były różne narzekania, a ktoś wprost powiedział, że nie był przygotowany na tak intensywny ogień.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.