59-letni Villavicencio, członek Zgromadzenia Narodowego, prowadził kampanię przeciwko korupcji i gangom w swoim kraju. Został zaatakowany, gdy opuszczał wydarzenie w stolicy, Quito, w środę.
Był jednym z niewielu kandydatów, którzy zarzucali powiązania między przestępczością zorganizowaną a urzędnikami państwowymi w Ekwadorze.
W następstwie zamachu ogłoszono stan wyjątkowy.
Fernando Villavicencio nie żyje. Zamachowiec miał oddać trzy strzały
BBC zwraca uwagę, że Ekwador historycznie był stosunkowo bezpiecznym i stabilnym krajem w Ameryce Łacińskiej, ale niedawno nastąpił w nim wzrost brutalnej przestępczości, który jest napędzany rosnącą obecnością karteli narkotykowych. Był to jeden z głównych tematów tegorocznej kampanii prezydenckiej.
Świadkowie twierdzą, że Villavicencio, urzędujący kongresmen i były dziennikarz, został postrzelony trzy razy. Członek jego sztabu wyborczego powiedział lokalnym mediom, że 59-latek wsiadał do samochodu, gdy mężczyzna podszedł do niego i strzelił mu w głowę. Wideo z wnętrza budynku pokazuje spanikowanych zwolenników Villavicencio szukających drogi ucieczki oraz ulotki kampanijne na zakrwawionej podłodze. W chaosie rannych zostało dziewięć innych osób, w tym kandydat do krajowego zgromadzenia i dwóch funkcjonariuszy policji, poinformowali prokuratorzy.
Kampania Villavicencio koncentrowała się na zwalczaniu korupcji, którą zajmował się we wcześniejszej karierze dziennikarskiej, oraz na ograniczaniu niszczenia środowiska.
W związku ze sprawą zatrzymano sześć osób.
Villavicencio był żonaty i miał pięcioro dzieci. Był jednym z ośmiu kandydatów w pierwszej turze wyborów, choć nie był faworytem i w sondażach plasował się w połowie stawki. Pierwsza tura wyborów prezydenckich odbędzie się 20 sierpnia.
Czytaj też:
Potężne uderzenie w najgroźniejszą mafię w Europie. Zatrzymano aż 132 jej członkówCzytaj też:
Kandydat na burmistrza został zamordowany. Mimo tego wygrał wybory