Dym płonącego centrum handlowego Marywilska 44 widoczny był z kilkudziesięciu kilometrów. – Mamy dzisiaj prawo przypuszczać, to jest może złe słowo, ale sprawdzamy wątki, one są dość prawdopodobne, że służby rosyjskie miały także coś wspólnego z głośnym pożarem na Marywilskiej. Postępowanie w tej kwestii trwa – mówił w ubiegłym tygodniu premier Donald Tusk.
Niewykluczone, że pożar miał związek z rosyjską dywersją. Takie same doniesienia pojawiają się w przypadku innych pożarów, w tym rzekomej nieudanej próby kolejnego podpalenia na terenie Warszawy.
Podpalenia to niejedyne zagrożenia dywersyjne. – Meldunki z wielu stolic europejskich były jednoznaczne. Rosja przygotowuje rozmaitego typu ingerencje, także w sam proces wyborczy, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego – informował w połowie miesiąca premier.
Amerykańskie media o rosyjskim sabotażu w Europie
Teraz kolejne informacje o potencjalnej rosyjskiej dywersji na terenie Polski i innych państw europejskich pojawiają się w amerykańskich mediach. „Służby bezpieczeństwa twierdzą, że rosyjski wywiad wojskowy GRU stoi za podpaleniami, których celem jest podważenie poparcia dla wysiłków wojennych Ukrainy” – donosi The New York Times.
Wśród rzekomych przykładów rosyjskiego sabotażu dziennik wymienia m.in. próbę podpalenia wrocławskiej fabryki farb, a także doniesienia spoza Polski. Planowane miały być również ataki na amerykańskie bazy wojskowe.
„Ataki, przynajmniej na razie, nie przerwały przepływu broni do Ukrainę i rzeczywiście wiele celów nie jest bezpośrednio związanych z wojną. Jednak niektórzy urzędnicy ds. bezpieczeństwa twierdzą, że Rosja próbuje siać strach i zmuszać narody europejskie do zwiększenia bezpieczeństwa w całym łańcuchu dostaw broni, zwiększając koszty i spowalniając tempo transferów” – pisze dziennik.
Rosja intensyfikuje tajne operacje?
Urzędnicy ds. bezpieczeństwa, na których powołuje się The New York Times, twierdzą, że charakterystyczną cechą dla niedawnej rosyjskiej kampanii sabotażu, jest wykorzystywanie lokalnych rekrutów. Utrudniać ma to wykrycie ataków, a dodatkowo sprawiać ma, aby ataki wyglądały na efekt wewnętrznego sprzeciwu wobec wspierania Ukrainy.
Jak twierdzi dziennik, na początku wojny armia rosyjska radziła sobie słabo, a jej agencje wywiadowcze były zbyt rozproszone, aby prowadzić tajne operacje na Zachodzie, jednak teraz po odbudowaniu się na polu bitwy i ożywieniu przemysłu wojskowego Rosja przeznaczyć miała znacznie więcej zasobów na tajne operacje.
Czytaj też:
Za pożarem na Marywilskiej stoi zorganizowana grupa przestępcza? Nowy trop w sprawieCzytaj też:
Te czynniki zaważą na przyszłości Tomasza Szmydta. W grę wchodzą dwa pytania