Wzbudzający wiele kontrowersji biznesmen Elon Musk we wpisie na X przypomniał, że ukraińskie wojsko korzysta z systemu komunikacji satelitarnej jego firmy. Stwierdził, że cały front zawaliłby się, gdyby tylko wyłączył wojsku Starlinki. Choć pisał to w odpowiedzi na zarzut stawania po stronie Rosji, wielu komentatorów odczytało te słowa jako groźbę i kolejną próbę zmuszenia Ukraińców do negocjacji z Rosją.
Musk zasugerował, że mógłby wyłączyć Starlinki w Ukrainie
„Mam dosyć lat rzeźni i impasu, który Ukraina niechybnie przegra. Każdy, komu zależy, kto naprawdę myśli i naprawdę rozumie, chce zatrzymania tej maszynki do mielenia mięsa. Pokój teraz!” – pisał dalej doradca prezydenta USA.
Wpis Muska potraktowano jako sugestywną groźbę także dlatego, że w innej wiadomości wzywał do nałożenia sankcji na ukraińskich oligarchów, „szczególnie tych z willami w Monako”. „Wtedy to zostanie natychmiast przerwane. To jest klucz do zagadki” – pisał biznesmen. Zarzucono mu wówczas, że cały czas krytykuje Ukrainę, oszczędzając jednocześnie Rosję, która jest faktycznym agresorem.
Sikorski upomina Muska. Przypomina, kto płaci za system Starlink
Na początku rosyjskiej inwazji firma SpaceX dostarczyła ukraińskiemu wojsku dziesiątki tysięcy terminali, mających łączność z siecią satelitarną Starlink. W trudnych warunkach pozwala to żołnierzom na komunikację na froncie. Minister Radosław Sikorski przypomniał jednak Muskowi, że jego korporacja nie robi tego za darmo.
„Starlinki dla Ukrainy są opłacone przez polskie Ministerstwo Cyfryzacji kwotą około 50 milionów dolarów rocznie. Pomijając etyczność grożenia ofierze agresji, jeżeli SpaceX okaże się dostawcą, na którym nie można polegać, będziemy zmuszeni poszukać kogoś innego” – pisał polski minister spraw zagranicznych.
Czytaj też:
Ojczyzna Elona Muska blokuje jego biznes. Padło oskarżenie o rasizmCzytaj też:
Trump publicznie dyscyplinuje Muska. Poszło o zatarg z Sekretarzem Stanu