Pakistan: przemoc nie ustaje po śmierci Bhutto

Pakistan: przemoc nie ustaje po śmierci Bhutto

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. PAP/EPA/NADEEM KHAWER
W sobotę, w trzecim dniu po zamordowaniu byłej premier Pakistanu Benazir Bhutto 10 tysięcy ludzi manifestowało w Lahaurze na północnym wschodzie kraju. Ulice południowego Karaczi świeciły pustkami.

W nocy z piątku na sobotę na ulicach wielu pakistańskich miast płonęły witryny sklepowe, samochody i ośrodki opieki społecznej.

Zgromadzony w sobotę przed jednym z meczetów w Lahaurze tłum wykrzykiwał hasła wymierzone w rządzących, a zwłaszcza w prezydenta Perveza Musharrafa: "Odejdź, Musharraf, odejdź!". Następnie wymachujący kijami demonstranci przeszli ulicami miasta. To najliczniejsza manifestacja od śmierci Bhutto.

W Rawalpindi, na północy Pakistanu, gdzie doszło do samobójczego zamachu, około 3 tysięcy zwolenników byłej premier rzucało kamieniami w policję. Przeciwko demonstrantom użyto gazów łzawiących.

Również w Peszawarze na północnym zachodzie kraju około 3 tysięcy ludzi protestowało przeciwko Musharrafowi; usiłowano niszczyć witryny sklepowe. Policja rozpędziła tłum przy użyciu pałek i gazów łzawiących.

W sobotę o świcie zamaskowany mężczyzna zastrzelił 27-letniego zwolennika Bhutto, wracającego z mauzoleum w Garhi Khuda Baksh, gdzie została pochowana w piątek - poinformowała pakistańska policja. Przed śmiercią owinięty w tunikę z czerwono-zielono- czarnej flagi Pakistańskiej Partii Ludowej (PPP) mężczyzna krzyczał: "Bhutto jest wspaniała". Jego brat - kandydat PPP do zgromadzenia prowincji - został ranny w ataku.

Reuter poinformował, że do 40 osób wzrosła liczba ofiar śmiertelnych zamieszek, jakie wybuchły po śmierci przywódczyni pakistańskiej opozycji. Prawie wszyscy zginęli w południowej prowincji Sindh - bastionie PPP. Jak twierdzi Ghulam Mohtaram, przedstawiciel władz prowincji, tylko do piątkowego wieczoru protestujący zniszczyli 947 samochodów, 131 banków i 31 stacji benzynowych.

Według państwowej komisji wyborczej, podpalono kilka jej lokali oraz zniszczono listy wyborcze i urny. Komisja zapowiedziała, że w poniedziałek odbędzie nadzwyczajne posiedzenie w sprawie zapowiadanych na 8 stycznia wyborów parlamentarnych.

Z kolei ugrupowanie pani Bhutto ma zdecydować w niedzielę, czy weźmie udział w tej elekcji, czy ją zbojkotuje.

W sobotę całkowicie opustoszało 14-milionowe portowe miasto Karaczi - patrolowane przez oddziały uzbrojonej policji i sił paramilitarnych. Służby bezpieczeństwa otrzymały rozkaz strzelania do ewentualnych protestujących.

Ze względu na trzydniową żałobę narodową, w mieście zamknięto sklepy, nieczynne były stacje benzynowe. Odnotowano jedynie odosobnione akty przemocy i podpalenia. Drogi pokrywały rozbite szkło i zwęglone skorupy samochodów. Pozrywane zostały połączenia telefoniczne i internetowe między Islamabadem a Karaczi.

Wcześniej podczas zamieszek w Karaczi protestujący zniszczyli kilka budynków i samochodów należących do Fundacji Edhi prowadzącej ośrodki opieki społecznej. "Siedem naszych ośrodków w Karaczi spłonęło. Dziewiętnaście naszych karetek zostało spalonych, a osiem innych zniszczono" - powiedział rzecznik tej pozarządowej organizacji Anwar Ali Kazmi.

pap, ss