Prezydentowi Serbii grożono śmiercią

Prezydentowi Serbii grożono śmiercią

Dodano:   /  Zmieniono: 
Prezydent Serbii Boris Tadić dostał list, w którym nazwano go zdrajcą i grożono śmiercią - poinformował dziennik "Blic" na niecały tydzień przed przedterminowymi wyborami parlamentarnymi.

W liście grożono Tadiciowi, że "dostanie to, co się należy wszystkim zdrajcom narodu serbskiego - kulkę w głowę". Gazeta informuje, że jej dziennikarze widzieli treść listu.

Groźby przeciwko przedstawicielom najwyższych władz serbskich nasiliły się po podpisaniu we wtorek w Luksemburgu przez wicepremiera Bożidara Delicia w obecności prezydenta Tadicia umowy o stowarzyszeniu i współpracy Serbii z Unią Europejską. Krok ten został określony przez ustępującego premiera Vojislava Kosztunicę i skrajnych nacjonalistów jako "antykonstytucyjny" i "skierowany przeciwko państwu".

"Wy, zdrajcy, powinniście pamiętać, że zdrada narodu i kraju to najpoważniejsze przestępstwo, a je właśnie popełniliście" - napisano w liście. Gazeta informuje, że list wysłano ze Stanów Zjednoczonych, ale w rzeczywistości pochodzi on z Serbii.

Kancelaria prezydenta Tadicia i prokuratura serbska odmówiły potwierdzenia lub zaprzeczenia tym informacjom.

W piątek na ulicach Belgradu pojawiły się plakaty, na których prounijni przedstawiciele władz Serbii są określani jako "wrogowie państwa".

Siły zgrupowane wokół premiera Kosztunicy zapowiadają, że po wyborach parlamentarnych 11 maja unieważnią podpisanie umowy o stowarzyszeniu i współpracy z UE. Jeden z sojuszników Kosztunicy, Velimir Ilić, nazwał Tadicia "największym zdrajcą w historii Serbii".

Przedterminowe wybory w Serbii postrzegane są jako referendum za lub przeciw UE. Rozpisano je po rozpadzie koalicji rządzącej, sprowokowanym ogłoszeniem niepodległości przez Kosowo, dawną prowincję Serbii. Kosowo uznało już 18 państw UE, w najbliższym czasie ta liczba ma się zwiększyć do 20. Belgrad nie przyjmuje do wiadomości oderwania się Kosowa.

ab, pap