Pięć osób zginęło, a 12 zostało rannych w Bejrucie, gdzie w czwartek wybuchły gwałtowne starcia między zwolennikami rządu a opozycją. Informację o ofiarach podały libańskie siły bezpieczeństwa.
W czwartek zwolennicy szyickiej Partii Boga (Hezbollah) i Ruchu Amal oraz zwolennicy rządu strzelali do siebie na ulicach Bejrutu. Opozycja przypuściła atak na biura prorządowych ugrupowań. Płonęły sklepy i samochody.
Do starć doszło drugiego dnia antyrządowych protestów, po tym gdy przywódca Hezbollahu szejk Hasan Nasrallah wygłosił przemówienie atakujące władze. Nazwał w nim "wypowiedzeniem wojny" wtorkową decyzję rządu, który ogłosił sieć telekomunikacyjną Hezbollahu za nielegalną.
Opozycja zablokowała drogi, w tym wiodącą na lotnisko, paraliżując znaczną część stolicy. Zwolennicy rządu zablokowali biegnącą wybrzeżem autostradę łączącą Bejrut z południem kraju. Port lotniczy w Bejrucie - jedyny w Libanie - został zamknięty.
Sytuację w tym kraju ocenia się jako najpoważniejszą od czasu wojny domowej z lat 1975-1990. Kryzys trwa od końca 2006 roku, kiedy rząd Siniory opuścili ministrowie z Hezbollahu i Ruchu Amal. Od tego czasu Liban wstrząsany jest antyrządowymi protestami i zamachami na tle politycznym, a frakcje od pięciu miesięcy nie mogą dokonać wyboru prezydenta państwa.ab, pap