Burza w szklance wody

Burza w szklance wody

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wewnętrzne przepychanki i wzajemne pretensje między dwoma ośrodkami władzy, które towarzyszą finiszowi negocjacji w sprawie lokalizacji w Polsce elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej, z pewnością tym rozmowom nie służą. Atmosfera przypomina raczej burzę w szklance wody, co z pewnością nie stawia nas w dobrym świetle w oczach USA.
W kwestiach tak fundamentalnych jak polityka bezpieczeństwa i obronna powinna bowiem z założenia istnieć pełna zgodność na krajowej scenie politycznej. Tak właśnie jest w dojrzałym systemie demokratycznym; bez względu na zmiany formacji politycznych u władzy, w polityce zagranicznej istnieje kontynuacja, będąca wyrazem troski o sprawę nadrzędną - interes narodowy. Wystarczy wziąć przykład choćby z naszych partnerów w tych negocjacjach - USA. A instalacja na naszym terytorium komponentów systemu obrony antyrakietowej z pewnością do takich spraw należy, służy bowiem naszej racji stanu i bezpieczeństwu. W zgodnej opinii analityków stosunków międzynarodowych i teoretyków polityki zagranicznej zapewnienie bezpieczeństwa należy do egzystencjalnych potrzeb każdego państwa.

Jednak polscy politycy czasami zachowują się tak, jak gdyby tych podstawowych kwestii zupełnie nie rozumieli. Sugerowanie jakoby poprzednia ekipa rządząca chciała oddać Amerykanom tarczę za nic bez żadnych warunków wstępnych wydaje się w obecnej sytuacji całkowicie nie na miejscu. Nie możemy bowiem zapominać o widocznej różnicy potencjałów między Polską a USA. I właśnie ta oczywista różnica potencjałów powinna unaocznić wszystkim, że inicjatywa w sprawie budowy tarczy leży po stronie Amerykanów, a Polska nie powinna negocjować z pozycji siły i stawiać zbyt wygórowanych warunków. Tarcza co prawda jest projektem amerykańskim, ale leży w naszym interesie. Dlatego właśnie powinno nam na niej naprawdę zależeć.