Przyganiał kocioł garnkowi

Przyganiał kocioł garnkowi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władimir Putin znalazł znakomity pretekst na wytłumaczenie swoim obywatelom fatalnej sytuacji rosyjskiej gospodarki. Winni są jak zwykle zachłanni zachodni kapitaliści.
O braku odpowiedzialności Stanów Zjednoczonych rozpisuje się zachodnia prasa, pazerność tamtejszych bankierów skrytykował szczególnie ostro niemiecki minister skarbu. Znakomicie znalazł się w całej sytuacji także Władimir Putin. Z jego twardej i bezkompromisowej – a jakże – wypowiedzi Rosjanie mogli się dowiedzieć, że całe finansowe zło wzięło się zza Atlantyku.

Gdyby - jak w starych dowcipach z czasów Związku Radzieckiego - zwrócić się do Radia Erewań z pytniem, czy to mprawda, zapewne usłyszelibyśmy, że owszem za kryzys odpowiadają Stany Zjednoczone, tyle że raczej na Zachodzie. Owszem ten światowy kryzys zaszkodził rosyjskiej gospodarce, ale nie był źródłem jej kłopotów.

Putin, zgodnie z klasycznymi kanonami sowieckiej propagandy, nie wspomniał ani słowem o tym, że chwilowy dobrobyt Rosja zawdzięczała niemal wyłącznie wzrostowi cen paliw, ani o tym, że każde ich wahanie - takie jak obecny spadek cen ropy – może być dla jej gospodarki śmiertelnym zagrożeniem. Nie wspomniał o bezradności władz wobec wszechobecnej korupcji, chorób czy bijącego po oczach rozwarstwienia społecznego. Nie wspomniał o dziesiątkach atomowych okrętów podwodnych gnijących na północnych wybrzeżach Rosji i grożących katastrofą ekologiczną na niespotykaną skalę. A tym bardziej o tym, że okręty te są utylizowane w dużej mierze właśnie za pieniądze amerykańskie.

Nie wspomniał wreszcie o nieuczciwej nacjonalizacji niektórych zachodnich inwestycji, m.in. brytyjskiej filii BP ani o głośnym przejęciu Jukosu. To właśnie takie działania zachwiały wiarę w bezpieczeństwo inwestycji i zapoczatkowały odpływ zagranicznego kapitału z rosyjskich giełd. Wojna w Gruzji i krach finansowy w USA jedynie przyspieszyły ten nieuchronny proces.