Do starć, w których rannych zostało 22 demonstrantów i sześciu policjantów, doszło w dzień po krótkim buncie w batalionie wojsk pancernych w bazie pod Tbilisi. Incydenty te, jak pisze Reuters, kładą się cieniem na rozpoczętych w środę, zaplanowanych na miesiąc ćwiczeniach NATO w Gruzji, które zirytowały sąsiednią Rosję.
Zwierzchnik gruzińskiego Kościoła prawosławnego Eliasz II ostrzegł, że "sytuacja w kraju grozi wybuchem". Zaapelował o uwolnienie aktywistów w celu uspokojenia nastrojów, a do opozycji - o to, by nie przekraczała norm prawa.
Prokurator generalny Gruzji przyznał w oświadczeniu, że trzej aktywiści zostali zwolnieni na prośbę patriarchy.
Środowe rozruchy wybuchły, gdy protestujący zebrali się pod budynkiem policyjnym, w którym przetrzymywano trzech aktywistów opozycji pod zarzutem pobicia przez nich dziennikarza telewizji publicznej.
Opozycja oskarżyła policję o użycie kul kauczukowych, czemu władze zaprzeczają określając środowe zdarzenia jako napaść na policję.
Przeciwnicy prezydenta Micheila Saakaszwilego protestują od 9 kwietnia domagając się jego ustąpienia. Oskarżają go o zapędy autorytarne. Saakaszwili nie zamierza ustąpić. Mówi, że zostanie na stanowisku do końca kadencji w roku 2013.
pap, keb