Defilada na Placu Czerwonym w Moskwie

Defilada na Placu Czerwonym w Moskwie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Photos.com 
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew oświadczył, że pokój możliwy jest tylko tam, gdzie przestrzega się norm prawa międzynarodowego.

Miedwiediew powiedział to w przemówieniu przed defiladą wojskową na Placu Czerwonym w Moskwie, zorganizowaną z okazji 64. rocznicy zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami.

Prezydent, który odebrał paradę w towarzystwie premiera Władimira Putina, podkreślił, że weterani tamtej wojny odwrócili bieg historii i podarowali wolność przyszłym pokoleniom.

"Zwycięstwo nad faszyzmem to wielki przykład i wielka lekcja dla wszystkich narodów. Lekcja ta jest aktualna również dzisiaj, gdy wciąż pojawiają się tacy, którzy idą na awantury wojenne" - powiedział gospodarz Kremla.

Miedwiediew dodał, że właśnie dlatego Rosja wystąpiła z inicjatywą zawarcia nowego traktatu o bezpieczeństwie europejskim.

Defilada, którą dowodził nowy dowódca Moskiewskiego Okręgu Wojskowego, generał Walerij Gierasimow, trwała 55 minut. Składała się z trzech części -  pieszej, zmechanizowanej i powietrznej.

Wzięło w niej udział 8.729 żołnierzy. Przez Plac Czerwony przejechały 103 transportery, wozy bojowe, czołgi, działa samobieżne i wyrzutnie rakietowe. Nad głowami uczestników defilady na wysokości 300 metrów przeleciało 69 helikopterów i samolotów.

Po raz pierwszy publicznie zaprezentowano baterie przeciwrakietowe i  przeciwlotnicze S-400 Triumf (w kodzie NATO -SA-21 Growler). Jest to  zmodernizowana wersja systemu S-300, którego pierwsze elementy pochodzą jeszcze z końca lat 60.

Pokazano też samochody opancerzone zwiadu GAZ-233014 Tygrys, transportery opancerzone BTR-80, wozy bojowe piechoty BMP-3, czołgi T-90, samobieżne działa przeciwpancerne Sprut, samobieżne haubice Msta-M, a także systemy rakietowe Buk i Smiercz oraz baterie przeciwlotnicze S-300 Faworit.

Na Placu Czerwonym pojawiły się także rakiety operacyjno-taktyczne Iskander-M i międzykontynentalne rakiety balistyczne Topol.

W trzeciej części parady nad Placem Czerwonym przeleciały śmigłowce - trzy wielozadaniowe Mi-8, transportowy Mi-26 w asyście dwóch helikopterów bliskiego wsparcia Ka-50 Czornaja Akuła i dwóch szturmowych Ka-52 Aligator, trzy szturmowe Mi-28 oraz sześć szturmowo-desantowych Mi-24.

Po śmigłowcach nad Plac Czerwony nadleciały samoloty -pięć szturmowych Su-25, transportowy An-124 Rusłan w asyście czterech myśliwców przechwytujących Su-27, samolot rozpoznania radiolokacyjnego A-50 w asyście trzech Su-27, samolot-cysterna Ił-78 w asyście dwóch szturmowo-bombowych Su-24, Ił-78 i  bombowiec strategiczny Tu-95 w asyście czterech myśliwców MiG-29, Ił-78 i  bombowiec strategiczny Tu-160 w asyście czterech myśliwców przechwytujących MiG-31, trzy bombowce dalekiego zasięgu Tu-22M3, Su-34 w asyście trzech Su-24, dwóch MiG-29 i czterech Su-27 oraz pięć Su-27 i cztery MiG-29.

Na Placu Czerwonym zaprezentowała się też 1000-osobowa orkiestra wojskowa.

Żołnierze Garnizonu Moskiewskiego wystąpili w nowych mundurach, zaprojektowanych przez znanego rosyjskiego projektanta Walentina Judaszkina.

Sobotnia defilada była próbą generalną przed przyszłoroczną paradą z okazji 65. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Europie. Będzie się ona składała z  czterech części - dojdzie część historyczna.

Pokazane w sobotę na Placu Czerwonym pociski S-400 Triumf mogą niszczyć cele - zarówno samoloty, jak i rakiety, w tym nawet średniego zasięgu - na wysokości od 10 do ponad 50 tys. metrów i z odległości do 400 km. Zdaniem konstruktorów, nie obronią się przed nimi nawet pociski manewrujące typu cruise i samoloty wykonane w technologii "stealth", czyli teoretycznie niewidzialne dla radarów.

Według wojskowych, na przygotowanie S-400 Triumf do akcji potrzeba zaledwie pięciu minut, podczas gdy amerykańskie Patriot wymagają 30 minut. Ponadto te  ostatnie mogą atakować cele dopiero na wysokości co najmniej 60 metrów.

Jedna bateria nowych rakiet może zastąpić trzy wyrzutnie S-300. Rządowy program przezbrojenia armii przewiduje, że do 2015 roku do służby wejdą 23 dywizjony S-400 Triumf. System jest obliczony na 25-30 lat eksploatacji.

Wojskowi utrzymują, że udział człowieka w obsłudze S-400 Triumf został sprowadzony do minimum. Wszystkie procesy - wykrywanie i przechwytywanie celu, a  także odpalanie rakiet - odbywają się praktycznie automatycznie.

S-400 Triumf z czasem mają trafić także na eksport. Zdaniem Moskwy, baterie te mogłyby być wykorzystane do budowy systemu obrony przeciwrakietowej Europy, o  którym swego czasu Rosja rozmawiała z NATO. Pierwszy dywizjon takich baterii został już rozmieszczony pod Moskwą.

ND, PAP