Nic nowego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zastanawiając się jak skomentować ostatnie napięcia na arenie międzynarodowej wywołane próbą jądrową przeprowadzoną przez północnokoreański reżim doszedłem do wniosku, że wydarzenia te można opisać lapidarnym stwierdzeniem: nic nowego. Bo jak inaczej można by określić kolejną cyniczną próbę zastraszenia społeczności międzynarodowej podejmowaną przez Kim Dzong Ila.
Owszem ostatni szantaż może budzić większe przerażenie niż poprzednie zagrywki Phenianu, ale nie należy zapominać, że mimo wszystko mało prawdopodobne jest by Korea Północna zdecydowała się na bezpośrednie uderzenie jądrowe. Od podziemnych testów do sprawnych rakiet zdolnych skutecznie przenosić głowice jądrowe jeszcze daleka droga. O tym, że Korea nie potrafi jeszcze skonstruować rakiet balistycznych zdolnych do skutecznego przenoszenia głowic jądrowych świadczy dokonane w 2006 r. próbne wystrzelenie rakiet Taepodong 2, które wkrótce po starcie spadły do morza. Z tego właśnie względu należy raczej uznać, że ostatni wybuch w okolicach miasta Kilju to tylko kolejna próba zastraszenia społeczności międzynarodowej i wymuszenia ustępstw.

A szantaż, w arsenale środków „dyplomatycznych" Korei Północnej nie jest przecież niczym nowym. I znowu jak zawsze zresztą świat ugnie się pod tą presją. I pewnie znów za jakiś czas pomoc żywnościowa szerokim strumieniem popłynie do Korei Północnej. No bo cóż innego może się wydarzyć w sytuacji, gdy wspólnota międzynarodowa nie ma realnego pomysłu na rozwiązanie problemu koreańskiego. Upadek rządzącego tym stalinowskim skansenem reżimu może bowiem przynieść poważne kłopoty przede wszystkim jego sąsiadom. Pekin i Seul boją się bowiem zalewu wygłodniałych i zupełnie nieprzystosowanych do współczesnych realiów mieszkańców Korei Północnej, którzy mogliby się przedostać na teren Korei Południowej czy Chin po upadku dyktatury. Dlatego właśnie, kraje te nie będą chciały nadmiernie eskalować napięć w stosunkach z Phenianem i będą się starały powstrzymać nuklearny szantaż nawet za cenę ustępstw. I znów, tak jak kiedyś zwycięży pragmatyzm, który każe robić wszystko by udobruchać nieobliczalnego dyktatora.

Ten scenariusz znamy już bardzo dobrze. To przecież nic nowego.