Bukowski: na rosyjskich lotniskach panuje bałagan

Bukowski: na rosyjskich lotniskach panuje bałagan

Dodano:   /  Zmieniono: 
Władimir Bukowski (fot. Piotr Rybarczyk /Forum)
Znany sowiecki dysydent Władimir Bukowski dziwi się, że strona rosyjska przed zakończeniem śledztwa w sprawie katastrofy Tu-154M w Smoleńsku zrzuca winę na pilota samolotu. - „Bardak” to najlepsze określenie tego, co dzieje się na rosyjskich lotniskach. Totalny chaos, niekompetencja, nieporządek, zły stan techniczny sprzętu. Być może oni byli źle przygotowani do przyjmowania samolotów w takich warunkach pogodowych. Pewien rosyjski inżynier, były szef lotniska Moskwa-Wnukowo, umieścił w Internecie analizę, w której dowodzi, że wieża mogła nie zdawać sobie sprawy z tego, że mgła jest aż tak gęsta. Wieża mogła więc na przykład podać złe współrzędne, źle pokierować pilotów - uważa Bukowski.
Bukowski odrzuca jednocześnie teorie spiskowe zgodnie z którymi za katastrofą Tu-154M mogły stać rosyjskie władze. - Sam fakt, że reżym Putina skorzystał na katastrofie – wszyscy wiemy, że na pokładzie byli najważniejsi polscy krytycy Kremla – nie oznacza, że to jego robota. Apeluję więc o cierpliwość. Dajmy działać ekspertom - podkreśla.

Bukowski twierdzi również, że prezydent Kaczyński nie powinien był lecieć do Katynia. - To, że kilka dni wcześniej był tam spolegliwy wobec Kremla Tusk, nie dziwiło mnie, ale Kaczyński... Kreml nie przeprosił za masakrę waszych oficerów i, co ważniejsze, nie przekazał wam dokumentów z postsowieckich archiwów dotyczących zbrodni katyńskiej, na których tak bardzo wam zależy. Nie ujawnił nazwisk winnych masakry, nie chce wznowić śledztwa. Czyli nie dał wam nic oprócz kilku gładkich, ogólnych stwierdzeń na polsko-rosyjskich uroczystościach w Katyniu 7 kwietnia - twierdzi Bukowski. Jego zdaniem przemówienie Putina podczas uroczystości w Katyniu 7 kwietnia było złe: - Mówił niemal wyłącznie o „totalitarnym reżymie", o „totalitaryzmie”. Nie bardzo było jednak wiadomo właściwie, który ma na myśli. Czy komunizm, czy też może narodowy socjalizm. A może oba. Raz tylko wspomniał o „stalinowskich represjach”. Ogólna myśl była jednak taka, że wszystkich nas mordowali, że wszyscy byliśmy ofiarami, więc teraz już właściwie nie ma już o co się spierać. Każdy, kto myśli inaczej, jest oszołomem. To była bardzo przebiegle napisana mowa. Wiele osób musiało nad nią długo pracować. Dziwię się, że tylu Polaków się na to nabrało.

Bukowski nie spodziewa się, by po katastrofie w Smoleńsku stosunki polsko-rosyjskie poprawiły się. - Ekscytowanie się tym, że rosyjskie władze po prostu zachowują się normalnie, wydaje mi się nieporozumieniem. Przypomina mi to stary sowiecki dowcip. Pewien człowiek opowiada: „Spotkałem Lenina, spojrzał na mnie, odwrócił się i poszedł. A przecież mógł mnie zabić!". Problemy w relacjach obu państw, rozbieżne interesy, pozostaną. Rosja Putina uważa Polskę za część swojej strefy wpływów. Strefy utraconej, ale którą warto byłoby odzyskać. To stały, żelazny kierunek polityki tego reżymu. To, że na rosyjskim terytorium zginęło stu Polaków, tego kierunku nie zmieni. Władcom Kremla może być przykro, mogą czuć się nieswojo, bo przecież cały świat – choć nie mówi tego głośno – podejrzewa, że maczali w tym palce. Może więc teraz będą dla Polaków mili. Może powstrzymają się przez jakiś czas od agresywnych stwierdzeń i gestów wobec Polski. Niech Polacy nie dadzą się jednak zwieść. Liczą się czyny, a nie gesty - zauważa.

"Rzeczpospolita", arb