Kłótnia o europejską dyplomację

Kłótnia o europejską dyplomację

Dodano:   /  Zmieniono: 
Szefowa dyplomacji UE Catherine Ashton oraz ministrowie spraw zagranicznych państw unijnych oczekują zbliżenia stanowisk w sprawie korpusu dyplomatycznego. Na porozumienie jednak za wcześnie w świetle sporów z PE. - Trzymam kciuki za dobre wieści dzisiaj. Mam nadzieję, że ministrowie będą mogli zaakceptować moją propozycję, byśmy mogli posunąć się naprzód - powiedziała Ashton przed rozpoczęciem posiedzenia szefów MSZ w Luksemburgu.
Ministrowie będą się zajmować najważniejszym z czterech dokumentów niezbędnych do ustanowienia unijnego korpusu dyplomatycznego, a mianowicie decyzją w sprawie organizacji i funkcjonowania ESDZ, quasi-instytucji, w której docelowo ma pracować kilka tysięcy osób - w centrali w Brukseli i rozsianych po świecie ambasadach UE. - Wydaje się, że jest blisko kompromisu, ale jeszcze kilka rzeczy pozostało do uzgodnienia - przyznał minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz. Zauważył, że do propozycji dołączono polskie postulaty dotyczące równowagi geograficznej i corocznego przeglądu w sprawie ESDZ. Wciąż nierozstrzygnięte są takie sprawy jak kadencja dyplomatów ze stolic państw UE, którzy będą oddelegowani do pracy w ESDZ. Mówi się, że będzie to osiem lat, choć Polska wolałaby, żeby nie było to więcej niż pięć.

W pierwotnej wersji Ashton proponowała, by ESDZ kierował sekretarz generalny, któremu podlegałoby dwóch zastępców. Ta propozycja wywołała jednak obawy mniejszych krajów, iż sekretarz generalny miałby zbyt dużą władzę, zwłaszcza że w Brukseli spekuluje się, iż tym stanowiskiem bardzo zainteresowana jest Francja dla swego ambasadora w USA Pierre'a Vimonta. - Ashton nie chce mieć u sterów ESDZ osoby tak silnej jak Vimont - powiedział dyplomata ze starego kraju UE. Nowa propozycja Ashton zakłada, że decyzje polityczne będą podejmowane kolegialnie przez szefową dyplomacji UE oraz trzy osoby, wstępnie określone jako sekretarz wykonawczy oraz dwóch dyrektorów generalnych - jeden ds. politycznych, a drugi ds. operacji prowadzonych przez UE. - Bardzo możliwe, że piramidalna struktura jednak zostanie, ale dużo mniejsza - uważa dyplomata z otoczenia Ashton.

Ta propozycja, jak ujawnili dyplomaci, podoba się większości krajów UE. Ich zdaniem najwięcej sprzeciwu zgłoszą Włochy i Francja, o "ile ta kolegialność ma służyć tylko osłabieniu sekretarza generalnego". Ale i tak, jak przepowiadają dyplomaci, "formalne nie będzie dziś możliwe danie Ashton zielonego światła, gdyż kilku ministrów nie chce iść na otwartą konfrontację z Parlamentem Europejskim" - powiedziały źródła.

Sprawozdawcy PE mają bardzo wiele zastrzeżeń do propozycji Ashton. Przede wszystkim obawiają się, że korpus będzie pod zbyt dużym wpływem ministrów spraw zagranicznych "27", gdy tymczasem ich zdaniem ESDZ powinna podlegać kontroli PE. Dlatego europosłowie już zagrozili, że nie zawahają się i wykorzystają swe kompetencje budżetowe, by wymusić na krajach zmiany także w dokumencie w sprawie organizacji korpusu, choć w tej kwestii teoretycznie mogą tylko wyrazić opinię.

Ashton wciąż nie jest w stanie powiedzieć, ile dokładnie osób ostatecznie będzie pracować w ESDZ - w centrali w Brukseli i delegacjach - a to między innymi dlatego, że nie wie, ile środków na nową służbę zgodzą się przeznaczyć kraje członkowskie. W tym celu potrzebna jest rewizja budżetu UE na rok 2010. Nieoficjalnie dyplomaci szacują, że w ESDZ będzie pracować do 3 tys. osób: 1,5 tys. w Brukseli i drugie tyle w ambasadach. Polscy dyplomaci i europosłowie od miesięcy zabiegają o jak największe gwarancje, by w służbie znalazło się miejsce dla osób z nowych państw. W KE i Radzie UE wciąż pracuje znaczniej mniej osób z nowych krajów członkowskich: według danych z lutego w dyrekcji generalnej Relex pracuje zaledwie 25 Polaków na 662 zatrudnionych, zaś na ponad 1000 pracowników w 137 reprezentacjach KE na świecie przypada zaledwie 11 Polaków.

PAP, arb