Powiązani z Al Kaidą zamachowcy bombowi i snajperzy przeprowadzili w poniedziałek w Iraku całodniową serię zamachów na sklepy, fabrykę tekstyliów, punkty kontrolne oraz inne miejsca. W zamachach zginęło co najmniej 102 osoby a ponad 300 zostało rannych.
Poniedziałkowe zamachy w Iraku miały być dowodem na to, że w tym kraju wciąż istnieją zorganizowane komórki sunnickich ekstremistów, którzy w dalszym ciągu są w stanie zagrozić stabilności państwa. Rzecznik prasowy bagdadzkiej ochrony - generał broni Qassim al-Moussawi przyznał, że "pomimo naszych mocnych uderzeń, które rozbiły Al Kaidę, wciąż istnieją jej działające komórki".
Najbardziej krwawy atak miał miejsce w fabryce tekstyliów w mieście Hilla oddalonym około 160 kilometrów na południe od Bagdadu. Dwóch samobójczych zamachowców wjechało samochodami w główną bramę podczas, gdy pracownicy fabryki kończyli pracę. Zginęło przynajmniej 35 osób, a 136 zostało rannych. Trzecia bomba wybuchła, gdy służby ratunkowe pomagały rannym, co spowodowało dodatkowe ofiary.
Reuters, KK
Najbardziej krwawy atak miał miejsce w fabryce tekstyliów w mieście Hilla oddalonym około 160 kilometrów na południe od Bagdadu. Dwóch samobójczych zamachowców wjechało samochodami w główną bramę podczas, gdy pracownicy fabryki kończyli pracę. Zginęło przynajmniej 35 osób, a 136 zostało rannych. Trzecia bomba wybuchła, gdy służby ratunkowe pomagały rannym, co spowodowało dodatkowe ofiary.
Reuters, KK