- Naszym obowiązkiem jest sprawdzanie wszystkich przybywających statków. Gdybyśmy tego nie robili, Gaza stałaby się portem irańskim, co stanowiłoby realne zagrożenie dla Morza Śródziemnego i Europy - podkreślił Netanjahu. W oświadczeniu wydanym przez kancelarię Netanjahu napisano, że celem wysłania flotylli było przełamanie blokady, nie zaś dostarczenie pomocy do Strefy Gazy. "Izrael jest poddawany atakowi międzynarodowej hipokryzji - napisano w oświadczeniu. - Gdyby blokada została przełamana, popłynęłyby dziesiątki, setki innych statków. Każdy mógł wieźć dziesiątki rakiet".
Netanjahu zapowiedział kontynuowanie dotychczasowej strategii. - Państwo Izrael będzie nadal realizować swoje prawo do samoobrony. Bezpieczeństwo jest najważniejsze - zaznaczył. Zdaniem izraelskiego premiera przejęcie przez siły izraelskie pięciu statków z flotylli przebiegło stosunkowo spokojnie, ale na szóstym statku "dostrzegliśmy działania prowadzone przez terrorystów sprzymierzonych z Hamasem". - To nie był "statek miłości" - dodał Netanjahu sugerując, że żołnierzom izraelskim groził lincz. - Czy to byli miłośnicy pokoju? To zwolennicy terroryzmu, ekstremiści - mówił izraelski premier.
W poniedziałkowej operacji izraelskich komandosów przeciwko konwojowi statków z pomocą humanitarną dla rządzonej przez radykalny Hamas Strefy Gazy zginęło - według armii izraelskiej - dziewięciu propalestyńskich aktywistów, a około 20 zostało rannych. Według izraelskich władz do starcia doszło, gdy aktywiści zaatakowali izraelskich komandosów, raniąc siedmiu i zabierając im dwie sztuki broni palnej.
PAP, arb