Ostatni gasi światło

Ostatni gasi światło

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wielka Brytania dołączyła do coraz dłuższej listy członków NATO, którzy podali już przewidywaną datę wycofania się z Afganistanu. Trzeba jednak pamiętać, że przedwczesny wyjazd może przynieść więcej szkód niż pożytku.
Wojna w Afganistanie trwa już dziewięć lat i nic nie wskazuje na to, aby zakończyć się miała szybko. Pomimo zapowiedzi sekretarza generalnego NATO, Andersa Fogha Rasmussena o sukcesach sił międzynarodowych (ISAF) coraz mniej państw chce pozostać w Afganistanie dłużej niż jest to potrzebne. Wielka Brytania nie jest wyjątkiem. Dla niej konflikt afgański jest szczególnie męczący i kosztowny. Liczba brytyjskich ofiar jest wysoka, wojna niepopularna, brakuje sprzętu, a frustracja żołnierzy rośnie. Brytyjczyków nie stać na wojnę bez końca.

Zapowiedź brytyjskiego rządu o wycofaniu się nie jest sensacyjna. Była jedynie kwestią czasu. O zaplanowanym wyjeździe z Afganistanu już myślą Kanadyjczycy. Politycy kanadyjscy, w tym również szef MSZ Lawrence Cannon, zgodnie powtarzają, że ich wojska wycofają się z Afganistanu do końca 2011 roku. W sierpniu wyjadą Holendrzy. Australia, posiadająca największy kontyngent z państw nie będących w NATO, przebąkuje coś o 2012 roku. Ruszy to lawinę – jak wyjadą najwięksi, mniejsi będą chcieli pójść w ich ślady.

Powstaje oczywiście pytanie – czy podawanie daty wycofania się z Afganistanu jest dobre w tym sensie, iż przyniesie sukces całej operacji czy też wręcz odwrotnie – doprowadzi do porażki? Żadnej wojny nie można wszak toczyć bez końca, także tej w Afganistanie. Najwyższa pora na proces „afganizacji", czyli powolnego przejmowania odpowiedzialności przez Afgańczyków. To jednak proces długotrwały i jak pokazuje afgańska rzeczywistość często nieskuteczny.

Decyzja o wycofaniu się wcale nie kończy problemów, lecz jedynie rodzi kolejne pytania. Co jeśli nie uda się utworzyć względnie stabilnych i efektywnych struktur administracji afgańskiej i sił bezpieczeństwa przed datą wyjazdu? Zostać czy mimo to wyjechać pozostawiając za sobą jeszcze większy bałagan niż teraz? Afgański chaos może przecież zdestabilizować cały region. Problem byłby dużo większy niż obecnie w Somalii, w której to również państwa tak zwanego Zachodu najpierw interweniowały, a gdy sytuacja stała się zbyt trudna, po prostu wyjechały. Ale w życiu nie można zamknąć oczu i udawać, że problemu nie ma. Ucieczka z Afganistanu negatywnie odbije się na Pakistanie, który posiada broń atomową.

Co więcej, jeśli nieprzyjaciel będzie wiedział, że za dwa, trzy lub pięć lat NATO w Afganistanie już nie będzie, może zejść do podziemia i wrócić do walki, gdy siły międzynarodowe ten kraj już po prostu opuszczą. Złoczyńcom najlepiej działać, gdy nic im nie grozi. Lepiej jest przeczekać i uderzyć w odpowiednim dla siebie momencie. Nagły spadek aktywności nieprzyjaciela mógłby doprowadzić do mylnej oceny sytuacji w Afganistanie i przynieść w kolejnej fazie nowe problemy.

Pozostanie w tym kraju nie sprawia niestety, że dylematów jest mniej. Skoro NATO walczy w Afganistanie już dziewięć lat to równie dobrze może walczyć i dwadzieścia. Bez konkretnego terminu trudno jest jednak ustalić konkretny cel operacji. Chodzi o stworzenie demokracji? Pokonanie talibów? Wyłapanie terrorystów? Zaprowadzenie stabilizacji niezależnie w jakiej formie? Realizacja każdego z tych celów może zająć lata. Z drugiej jednak strony brak terminu wycofania to komfort czasu – można myśleć o zrealizowaniu zadania, a nie o tykającym zegarku.

Podawać więc datę wycofania się czy nie? Wszystko zależy od motywów podjęcia takiej decyzji. Jeśli termin wyjazdu z Afganistanu byłby rezultatem obowiązywania przemyślanej, wieloetapowej strategii, to oczywiście tak. Jeśli jednak decyzja taka – o znaczeniu strategicznym – miałaby zapadać w celu poprawy sondaży jakiejś partii lub po prostu zdobycia popularności w społeczeństwie przed wyborami, to absolutnie nie. Przyniesie ona wiele szkód, a pożytku w ogóle.