Wymiana agentów stratą pieniędzy?

Wymiana agentów stratą pieniędzy?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Strata czasu, pieniędzy i ludzi - tak mieszkający w USA b. pułkownik KGB Oleg Kaługin komentuje w wywiadzie dla agencji Associated Press działalność 10 osób deportowanych ze Stanów Zjednoczonych pod zarzutem współpracy z rosyjskim wywiadem.

W Wiedniu doszło w piątek do największej od końca zimnej wojny wymiany agentów między USA a Rosją. Jak poinformowało ministerstwo sprawiedliwości USA, Amerykanie przekazali 10 rosyjskich agentów (pięć kobiet i pięciu mężczyzn), a Rosjanie zwolnili cztery osoby odbywające w Rosji kary więzienia. Kaługin, który przez długi czas był szefem operacji KGB w Stanach Zjednoczonych, powiedział, że cała sytuacja tylko potwierdza, iż służby wywiadowcze obu krajów ciągle są aktywne, ale zarówno Waszyngtonowi, jak i Moskwie zależało na tym, by sprawa nie miała negatywnego wpływu na wzajemne stosunki.

- Sprawa wykrycia rosyjskich agentów mogłaby zepsuć stosunki między obydwoma krajami, ale uważam, że jej kontynuowanie nie leżało w interesie Stanów Zjednoczonych, ani Rosji - powiedział b. pułkownik KGB. Dlatego jego zdaniem rządy obu krajów podjęły decyzję o załatwieniu całej sprawy na "niskim szczeblu". - Sprawa rozbicia rosyjskiej siatki szpiegowskiej na nowo podgrzała debatę w Waszyngtonie o stosunku prezydenta USA Baracka Obamy do Rosji, w chwili, gdy stara się on wpłynąć na Senat, by ratyfikował nowy układ o redukcji strategicznej broni nuklearnej (START) - pisze "New York Times". "Może i administracja stara się "zresetować" stosunki, ale nie jestem pewien, czy Rosjanie też" - powiedział z kolei cytowany przez "NYT" kongresman, zasiadający w komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów Peter Hoekstra. "Zostali złapani" - konkluduje.

Z kolei były dyrektor CIA James Woolsey nie bardzo rozumie, dlaczego Rosjanie zdecydowali się na zbudowanie podobnej siatki, której głównym zadaniem było zbieranie informacji na "peryferiach", poza Waszyngtonem. - Prowadzenie tego typu operacji jest raczej niezmiernie kosztowne w stosunku do spodziewanych efektów - powiedział Woolsey w rozmowie z  agencją AP.

Zatrzymane osoby mieszkały w Nowym Jorku, Cambridge w stanie Massachusetts, Arlington w stanie Wirginia i w stanie New Jersey. Z sądowych dokumentów nie wynika, czy rosyjscy agenci zdobyli tajne informacje. W zeznaniach oskarżonych nie padły żadne szczegółowe informacje dotyczące efektów ich działalności szpiegowskiej. Potwierdzili oni jednak, że świadomie zbierali informacje dla rosyjskiego wywiadu, używając fałszywych nazwisk i działając jako agenci obcego rządu. Niektórzy z zatrzymanych przez FBI 27 czerwca mieszkali w USA od  15 lat.

PAP, PP