Informację o tym jako pierwszy podał w poniedziałek rano w internecie dziennik "Mlada fronta Dnes". Lista zawierała w sumie dane 380 osób, w tym tych, które po 1989 roku pozostały w tajnych służbach Republiki Czeskiej. USTR - jak się podkreśla - naraził je tym samym na niebezpieczeństwo.
Na liście znalazły się także nazwiska dyplomatów, pracujących do niedawna na różnych stanowiskach w czeskich placówkach dyplomatycznych. Służby wywiadowcze odpowiedzialność za opublikowanie listy zrzucają na instytut. USTR twierdzi natomiast, że winę za to ponosi wojsko. "Wywiad wojskowy uważa opublikowanie (listy) za problem, jednak nie ma bezpośredniego zagrożenia dla działań służb wywiadowczych" - powiedział cytowany przez media w Pradze rzecznik czeskiego Ministerstwa Obrony Jan Pejszek.
"Materiały nie pojawiły się na stronach USTR, ale Archiwum Służb Bezpieczeństwa, będącym odrębną jednostką z własnym kierownictwem. To także jeden z powodów, dla których odwołałem szefa Archiwum" - powiedział w czeskim radiu publicznym dyrektor instytutu, Zdeniek Hazdra.
Czeski ekspert ds. służb wywiadowczych i były szef wywiadu wojskowego Czech Jirzi Rużek komentuje, że opublikowanie listy to "wielki kłopot". Według niego oznacza to, że ludzie, których nazwiska zostały upublicznione, natychmiast muszą wracać do kraju.
PAP, im