Wszystkich 13 pracowników platformy zostało wyłowionych z wody i przetransportowanych na inną platformę, skąd polecą na badania - powiedziała rzeczniczka amerykańskiej straży przybrzeżnej Katherine McNamara. Jeden z wyłowionych pracowników jest ranny, ale nie ma ofiar śmiertelnych - podała CNN.
Nie będzie powtórki z BP?
Przy płonącej platformie pojawiła się plama ropy długości 1,5 km - poinformowała amerykańska straż przybrzeżna. Wyciek ropy jest niewielki i nie wydaje się, by czwartkowa eksplozja była równie poważna, jak wybuch na platformie BP w kwietniu. - W tej chwili nie wygląda na to, żeby była to kolejna katastrofa w stylu BP - powiedział dyrektor firmy PFC Energy Raoul LeBlanc.
Jak powiedział rzecznik Mariner Energy Patrick Cassidy, w momencie eksplozji nie przeprowadzano odwiertu. - Pracowali w tym czasie, ale nie wiem, co konkretnie robili. Nie było to wiercenie - zaznaczył. - Na razie koncentrujemy się na poszukiwaniach i operacji ratunkowej. Dopiero potem zajmiemy się przyczynami eksplozji - powiedział John Edwards ze służb pogranicznych. Agencje donoszą, że w chwili eksplozji na platformie prowadzono prace konserwacyjne, nie wydobywając ropy ani gazu.
Do wybuchu doszło ponad cztery miesiące po eksplozji, a następnie zatonięciu należącej do BP platformy Deepwater Horizon w Zatoce Meksykańskiej. Tamta katastrofa spowodowała śmierć 11 osób i największy wyciek ropy w historii Stanów Zjednoczonych.zew, PAP