Starcia wybuchły, gdy do demonstrujących studentów, zwolenników lewicy i mieszkańców dotkniętego trzęsieniem ziemi miasta L'Aquila dołączyły grupy chuliganów, którzy zaatakowali siły porządkowe. Zdemolowali via del Corso, gdzie podpalili zbudowaną przez siebie barykadę. W rejonie tej handlowej ulicy, łączącej Plac Wenecki z Piazza del Popolo, doszło do licznych aktów wandalizmu i chuligaństwa. Obrzucono kamieniami przechodniów i policjantów z tarasu widokowego Pincio. Handlowcy w panice zamykali atakowane sklepy, w których wybito wiele szyb. Wandale atakowali również wozy policyjne, podpalali zaparkowane samochody.
Nad centrum Wiecznego Miasta długo unosiła się chmura czarnego dymu z wznieconego pożaru oraz odpalanych petard i świec dymnych. Policja użyła gazu łzawiącego, by rozpędzić tłum napierający na gmach Senatu po tym, jak budynek został obrzucony farbą i jajkami. Do najbardziej gwałtownych zamieszek doszło, gdy wśród licznych manifestantów, uczestników kilku protestów rozeszła się wieść o tym, że rząd Silvio Berlusconiego otrzymał poparcie obu izb parlamentu.
Burmistrz włoskiej stolicy Gianni Alemanno porównał wtorkowe zamieszki do fali politycznej przemocy, jaka przetoczyła się przez Włochy w latach 70. i 80. i znana jest jako "lata ołowiu". Wszystkie siły polityczne potępiły to, co wydarzyło się w Rzymie.
zew, PAP