Prezydent kontra jego lekarz - Uganda wybiera głowę państwa

Prezydent kontra jego lekarz - Uganda wybiera głowę państwa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Yoweri Museveni (fot. Wikipedia)
W Ugandzie rozpoczęły się wybory prezydenckie. Blisko 14 milionów wyborców wybierze przyszłego przywódcę spośród ośmiu kandydatów. Według ostatnich sondaży największe szanse na zwycięstwo ma dotychczasowy prezydent Yoweri Museveni.
Najpoważniejszym przeciwnikiem Museveniego jest jego były osobisty lekarz Kizza Besigye, obecnie lider opozycyjnej Koalicji Międzypartyjnej (IPC). Museveni rządzi krajem od 1986 roku. W 1979 roku brał udział w  obaleniu dyktatora Idiego Amina, a w latach 80. protestował przeciwko władzy ówczesnego prezydenta Miltona Obote.

Pierwsze wybory prezydenckie Musveni zorganizował w 10 lat po dojściu do  władzy. Początkowo ugandyjska konstytucja dopuszczała jedynie dwie kadencje na stanowisku prezydenta, jednak zapis ten zmienił właśnie Museveni.

W przeddzień wyborów prezydenckich rząd Ugandy nakazał firmom telefonii komórkowej w kraju, by przechwytywały wiadomości tekstowe, które zawierają słowa takie jak "Egipt", "pocisk" czy "władza ludu". Wewnętrzny e-mail z powyższym rozporządzeniem, wysłany z Ugandyjskiej Komisji Komunikacji, dostał się w ręce opozycyjnej Koalicji Międzypartyjnej (IPC). Szef komisji komunikacji Patrick Mwesigwa potwierdził te  informacje. - Wiadomości zawierające podobne słowa powinny być przechwytywane i szczegółowo analizowane, i jeśli uznane zostaną za podżegające do przemocy, powinno się je blokować - powiedział. Do blokowanych słów należą również "Tunezja", "Mubarak", "dyktator", "gaz łzawiący", "armia", "policja", "broń" i "UPDF", skrót oznaczający ugandyjską armię.

Główny rywal Museveniego - Besigye wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że nie wierzy w uczciwe wybory. Na ostatnim przedwyborczym wiecu ostrzegł, że jeśli rejestr, który członkowie partii i ochotnicy będą prowadzić przy punktach wyborczych, nie pokryje się z oficjalnym wynikiem, zwolennicy opozycji zainspirowani wydarzeniami w Egipcie i w Tunezji mogą wyjść na ulicę. Besigye apelował też do swoich zwolenników, by idąc do urn wzięli ze  sobą jedzenie i nie opuszczali komisji wyborczych do czasu ogłoszenia wyników. - Ja spełniłem swoją rolę, teraz czas na was. Jeśli wybory nie będą sfałszowane, zmieni się władza - stwierdził.

Museveni, który najprawdopodobniej wygra wybory i pozostanie prezydentem na czwartą kadencję, groził już kontrkandydatowi aresztem, jeśli ten będzie podżegał ludzi do protestów. - Słyszeliśmy o ulotkach z najróżniejszą treścią, na jednej z nich miało być napisane "Tylko maczety pomogą nam z Narodowym Ruchem Oporu" (partią rządzącą, w skrócie NRM) - przyznała rzeczniczka policji Judith Nabakoba.

PAP, arb