Pierwsze wybory prezydenckie Musveni zorganizował w 10 lat po dojściu do władzy. Początkowo ugandyjska konstytucja dopuszczała jedynie dwie kadencje na stanowisku prezydenta, jednak zapis ten zmienił właśnie Museveni.
W przeddzień wyborów prezydenckich rząd Ugandy nakazał firmom telefonii komórkowej w kraju, by przechwytywały wiadomości tekstowe, które zawierają słowa takie jak "Egipt", "pocisk" czy "władza ludu". Wewnętrzny e-mail z powyższym rozporządzeniem, wysłany z Ugandyjskiej Komisji Komunikacji, dostał się w ręce opozycyjnej Koalicji Międzypartyjnej (IPC). Szef komisji komunikacji Patrick Mwesigwa potwierdził te informacje. - Wiadomości zawierające podobne słowa powinny być przechwytywane i szczegółowo analizowane, i jeśli uznane zostaną za podżegające do przemocy, powinno się je blokować - powiedział. Do blokowanych słów należą również "Tunezja", "Mubarak", "dyktator", "gaz łzawiący", "armia", "policja", "broń" i "UPDF", skrót oznaczający ugandyjską armię.Główny rywal Museveniego - Besigye wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że nie wierzy w uczciwe wybory. Na ostatnim przedwyborczym wiecu ostrzegł, że jeśli rejestr, który członkowie partii i ochotnicy będą prowadzić przy punktach wyborczych, nie pokryje się z oficjalnym wynikiem, zwolennicy opozycji zainspirowani wydarzeniami w Egipcie i w Tunezji mogą wyjść na ulicę. Besigye apelował też do swoich zwolenników, by idąc do urn wzięli ze sobą jedzenie i nie opuszczali komisji wyborczych do czasu ogłoszenia wyników. - Ja spełniłem swoją rolę, teraz czas na was. Jeśli wybory nie będą sfałszowane, zmieni się władza - stwierdził.
Museveni, który najprawdopodobniej wygra wybory i pozostanie prezydentem na czwartą kadencję, groził już kontrkandydatowi aresztem, jeśli ten będzie podżegał ludzi do protestów. - Słyszeliśmy o ulotkach z najróżniejszą treścią, na jednej z nich miało być napisane "Tylko maczety pomogą nam z Narodowym Ruchem Oporu" (partią rządzącą, w skrócie NRM) - przyznała rzeczniczka policji Judith Nabakoba.PAP, arb