Oskarżył KGB - KGB go przesłuchało

Oskarżył KGB - KGB go przesłuchało

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aleś Michalewicz (fot. Wikipedia)
Były kandydat na prezydenta Białorusi Aleś Michalewicz, który oskarżył KGB o tortury, został przesłuchany przez KGB . Po przesłuchaniu powiedział mediom, pokazano mu tam zrobione ukrytą kamerą nagranie jego rozmowy z pracownikami KGB. Samo przesłuchanie Michalewicz nazwał "dyżurnym". Tak jak inne osoby, wobec których toczy się śledztwo w związku z demonstracją powyborczą 19 grudnia 2010 r., nie może informować o treści przesłuchań.
Gazecie "Nasza Niwa" Michalewicz zdradził jednak, że funkcjonariusz zachowywał się "grzecznie i poprawnie", dlatego zgodził się po przesłuchaniu na  kolejną rozmowę. Wtedy pokazano mu nagranie zrobione podczas jego pobytu w areszcie KGB w Mińsku. Michalewicz rozmawia na nim z pracownikami operacyjnymi KGB o zagranicznych dyplomatach. - W pewnym momencie nawet się uśmiecham - opisał rozmowę Michalewicz. Dodał, że pracownik KGB powiedział mu, że "wyjdzie z tego film dokumentalny". Według Michalewicza nagranie było zrobione 10 stycznia, kiedy - jak wcześniej wyjaśniał - stosowano wobec niego tortury.

Były kandydat, zwolniony 19 lutego, ogłosił 28 lutego, że KGB znęca się nad aresztowanymi, i że by wydostać się z  aresztu podpisał zobowiązanie do współpracy, ale je zrywa. 4 marca KGB zaprzeczyło oskarżeniom i  opublikowało fragmenty listu Michalewicza z aresztu do prezydenta Alaksandra Łukaszenki z prośbą o wyrozumiałość. Michalewicz potwierdził autentyczność listu.

Podobnie jak większość innych kandydatów opozycji na prezydenta, Michalewicz trafił do aresztu śledczego KGB po demonstracji opozycji w wieczór wyborczy. Demonstranci kwestionowali oficjalne wyniki wyborów, według których niemal 80 proc. głosów zdobył ubiegający się o czwartą kadencję prezydencką Łukaszenka. Michalewicza zwolniono z aresztu, zamieniając mu środek zapobiegawczy na  zobowiązanie do niewyjeżdżania z kraju. Tak jak na pięciu innych kandydatach opozycji, ciążą na nim zarzuty o organizację i udział w masowych zamieszkach. Grozi za to do 15 lat pozbawienia wolności.

PAP, arb