Według Borysowa znacznie lepszym rozwiązaniem od ataków lotniczych byłaby finansowo-gospodarcza blokada Libii. - Ryzyko dużej liczby cywilnych ofiar zmusza mnie do znacznej ostrożności w poparciu. Mam nadzieję, że ci, którzy podjęli to ryzyko i wysłali swoich ludzi do Libii, wiedzą, co robią - podkreślił Borysow. Dodał, że jego zdaniem u podłoża decyzji o działaniach w Libii leżą zasoby ropy naftowej w tym kraju. - W wielu afrykańskich państwach, gdzie zamordowano setki tysięcy osób i nadal trwają rozruchy, nie mówiąc o naruszaniu praw człowieka, operacji nie ma - przypomniał Borysow. - Wielu polityków europejskich ma nieczyste sumienie w sprawie Kadafiego, który do niedawna odwiedzał państwa europejskie i był przyjmowany w nich z zaszczytami. Przykładów jest wiele - zauważył. - Źle się dzieje natomiast dla państw takich, jak nasze, gdyż takie wojny prowadzą do niestabilności na giełdach i podnoszą się ceny paliw - podsumował premier.
Borysow powtórzył, że Bułgaria jest gotowa uczestniczyć w realizacji rezolucji nr 1973 Rady Bezpieczeństwa ONZ, udzielając pomocy humanitarnej i wysyłając fregatę marynarki wojennej, gdyby blokada morska Libii się przedłużyła. Jednocześnie minister obrony Aniu Angełow wyjaśnił w innym wywiadzie telewizyjnym, że cztery bułgarskie myśliwce MiG-29 i MiG-21 nie mogłyby uczestniczyć w nalotach w Libii, gdyż ich identyfikatory radarowe "swój-obcy" nie są kompatybilne systemami NATO-wskimi.
PAP, arb
