Kosaczow zaznaczył, że Rosja wystąpiła w jednym szeregu z Brazylią, Chinami, Indiami i Niemcami, co - jak zauważył - wzmacnia jej pozycję na arenie międzynarodowej w odróżnieniu od pozycji uczestników koalicji antylibijskiej. - Decyzja o bombardowaniu nie wygląda na demonstrację siły, tak jak wyglądałaby jeszcze 10 lat temu. Jest raczej oznaką słabości i dyplomatycznej bezradności. Wszak większość obserwatorów zagranicznych zastanawia się dzisiaj, czy interweniujący ugrzęzną w Libii i czy odważą się na operację lądową - komentował szef Komisji Spraw Zagranicznych Dumy Państwowej, izby niższej parlamentu Rosji. - Wszelako to nie Rosja będzie musiała wybierać. Rosja już dokonała swojego wyboru. Razem z Brazylią, Chinami, Indiami i Niemcami - oznajmił Kosaczow.
Parlamentarzysta podkreślił, że jego kraj znalazł się w "godnym i przyszłościowym" towarzystwie - wśród państw, które już dzisiaj odgrywają szczególną rolę w kształtowaniu wielobiegunowego świata, a które w średniej perspektywie zajmą wiodące pozycje gospodarcze i polityczne w świecie. Kosaczow oświadczył również, że Rosja dzięki wstrzymaniu się od głosu w Radzie Bezpieczeństwa ma dzisiaj pełne prawo, w tym moralne, by od tych, którzy głosowali za jej przyjęciem, żądać ścisłego przestrzegania rezolucji.
Rada Bezpieczeństwa ONZ przyjęła 17 marca rezolucję w sprawie zamknięcia przestrzeni powietrznej nad Libią. Zezwala ona na podjęcie "wszelkich koniecznych środków" w celu ochrony ludności cywilnej przed atakami sił zbrojnych wiernych Muammarowi Kadafiemu.
PAP, arb