Na temat miejsca pobytu Gbagbo, którego nie widziano publicznie od pięciu dni, napływają sprzeczne doniesienia. Według francuskiego dziennika "Le Monde", mógł on opuścić pałac prezydencki. Z kolei zdaniem zwolenników Ouattary znajduje się on w pałacowym bunkrze. Natomiast szef MSZ i jeden z jego najbliższych współpracowników, Alcide Djeje, powiedział przez telefon, że przebywa u boku Gbagbo w jego rezydencji.
Agencja dpa podała, powołując się na oficera armii, że "policja i ok. 50 tys. żołnierzy opuściło posterunki", a dla Gbagbo walczy jeszcze tylko "ok. 2000 członków Gwardii Republikańskiej oraz uzbrojeni studenci". Informację o dezercji lub przejściu na stronę Ouattary 50 tys. żołnierzy podał też rzecznik ONZ-owskiej misji ONUCI. Szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton, sekretarz generalny ONZ Ban Ki Mun, prezydent USA Barack Obama oraz prezydent Francji Nicolas Sarkozy wezwali Gabgbo do natychmiastowego ustąpienia. Jednak jego rzecznik Abdon Georges Bayeto zdecydowanie odrzucił to żądanie, mówiąc, że "społeczność międzynarodowa nie ma prawa narzucać krajowi przywódcy".
ONZ zapowiedziała, że zbada, czy reżim Gbagbo dopuścił się zbrodni przeciwko ludzkości. Rzecznik ONZ Farhan Haq podał też, że do Wysokiego Komisarza ds. Praw Człowieka dotarły "niepokojące raporty", z których wynika, że siły Ouattary "łamały prawa człowieka" podczas marszu na Abidżan.
Wbrew naciskom społeczności międzynarodowej, która poparła Ouattarę, Gbagbo twierdzi, że to on jest prawowitym prezydentem kraju, i nie chce opuścić pałacu prezydenckiego. Według rezultatów listopadowych wyborów uznanych przez ONZ, Ouattara zwyciężył, uzyskując 54 proc. głosów.PAP, arb