Chiny: 300 mnichów z Tybetu nie zaginęło. Edukujemy ich

Chiny: 300 mnichów z Tybetu nie zaginęło. Edukujemy ich

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. Wikipedia
Pekin oświadczył, że 300 mnichów z tybetańskiego klasztoru Kirti, po których ślad zaginął pod koniec kwietnia tego roku, gdy doszło do starć między nimi a chińską policją, "przechodzi obecnie edukację". - Władze lokalne poddają edukacji prawnej mnichów z klasztoru Kirti w celu utrzymaniu ładu religijnego - zapewnił dyżurny rzecznik chińskiego MSZ Hong Lei.
Termin "edukacja prawna" w słownictwie chińskich władz zastąpił dawniej używany "reedukacja patriotyczna". Oznacza to samo. Stosuje się ją od  dawna wobec tybetańskich mnichów oraz w stosunku do osób uznanych za  opozycjonistów. Jedna z najbardziej "energicznych" kampanii tego typu była prowadzona przez chińską policję w  1996 roku wśród mnichów uznanych za "antypatriotyczne elementy", ponieważ wyrażali opinie sprzeczne z linią Komunistycznej Partii Chin.

Obrońcy praw człowieka alarmowali w kwietniu światową opinię publiczną w sprawie konfliktu wokół klasztoru Ngaba Kirti, leżącego w  gminie Ngaba w Tybecie. Konflikt zakończył się 21 kwietnia, gdy spod klasztoru odjechało w  nieznanym kierunku 10 wojskowych samochodów ciężarowych, na które załadowano mieszkańców świątyni. O sprawie została zawiadomiona Grupa Robocza ONZ do spraw przymusowych deportacji z siedzibą w Genewie. 7 czerwca zwróciła się ona do  Chin o udzielenie wyjaśnień dotyczących zniknięcia mnichów w Kirti oraz innych tego rodzaju przypadków.

W maju Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji poinformowało o skazaniu dwóch mnichów z Kirti na trzy lata więzienia. Poprzednio organizacja ta rozpowszechniła wideo nakręcone w czasie incydentu, który wywołał protest mnichów w  Kirti. Nagranie przedstawiało spalenie się młodego mnicha w Phuntsok w Tybecie w marcu tego roku.

W czasie kwietniowych protestów w klasztorze Kirti zginęły dwie osoby. Chiński MSZ wyjaśnił wtedy, że zatrzymanie mnichów nastąpiło w celu przerwania zaburzeń porządku publicznego ze strony duchownych, którzy "ciężko zaszkodzili wizerunkowi tybetańskiego buddyzmu".

PAP, arb