Łukaszenka rozpędza demonstrantów w Mińsku

Łukaszenka rozpędza demonstrantów w Mińsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Alaksandr Łukaszenka (fot. president.gov.by)
Białoruska milicja rozbiła demonstrację przeciwko prezydentowi Alaksandrowi Łukaszence w Mińsku. Akcje milczącego protestu zwoływane przez internet odbywały się też w innych miastach Białorusi, gdzie również doszło do zatrzymań.

W Mińsku na demonstrację przyszło kilka tysięcy osób. Ludzie mieli zgromadzić się o  godz. 19 czasu lokalnego na centralnym Placu Październikowym, jednak już godzinę wcześniej plac został ogrodzony i obstawiony milicją. Milicjanci zatrzymywali ludzi w centralnych punktach miasta, najwięcej - w rejonie Niamiha. Samochody i autobusy milicyjne jeździły po centrum, ludzi łapano na ulicach. Z relacji z komisariatów wynika, że niektórzy zatrzymani mają porwaną odzież, komuś silnie rozbito twarz.

Przed rozpoczęciem demonstracji milicjanci zatrzymali dziennikarza opozycyjnego Radia Swaboda Aleha Hrudziłowicza. Radio podało, że gdy próbował się opierać, przewrócili go i uderzyli, potem zaciągnęli go do autobusu milicyjnego, wykasowali nakręcone przez niego kamerą materiały i zniszczyli mikrofon. Zatrzymali też dziennikarzy: agencji Interfax Rusłana Ryndziewicza oraz opozycyjnej gazety "Nasza Niwa" Alesia Pileckiego, a także operatora niezależnej agencji BiełaPAN Pawła Padabieda. Hrudziłowicz wielokrotnie relacjonował dla radia demonstracje opozycji. Na niedawnym procesie jednego z polityków opozycji Andreja Sannikaua zeznawał jako świadek obrony, opisując przebieg rozbitej przez milicję demonstracji w Mińsku po wyborach prezydenckich 19 grudnia zeszłego roku.

Akcja pod nazwą "Rewolucja za pośrednictwem sieci społecznej" odbyła się 22 czerwca po raz trzeci. Jej organizatorzy przez internet zapraszają ludzi, by przyszli na centralne place w swoich miastach, aby razem wziąć udział w milczącym proteście. Uczestnicy nie  wykrzykują żadnych haseł ani nie wykorzystują zabronionej opozycyjnej symboliki narodowej. Władze starają się zapobiec akcjom i organizują na placach oficjalne imprezy. Niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti" podaje, że mimo przeciwdziałań władz akcje protestu odbyły się we wszystkich sześciu miastach obwodowych Białorusi i w dziesiątkach mniejszych miast.

W Grodnie na centralnym Placu Radzieckim zebrało się ponad 100 osób. Uczestników akcji protestu trudno było odróżnić na pierwszy rzut oka od tych mieszkańców, którzy przyszli na oficjalny koncert. Widać jednak było, że ignorują muzykę, stoją w grupach odwróceni tyłem do estrady. Niektórzy stojąc czytali książki, inni jeździli na rowerach. Kiedy milicjanci próbowali zatrzymać młodego mężczyznę z kamerą, tłum otoczył go i zaczął głośno klaskać do momentu, aż go wypuścili. - Bez powodu zaczęli mnie prosić o okazanie dokumentów, potem schwycili mnie za ręce i zaczęli ciągnąć nie wiadomo gdzie, ale  ludzie okrążyli mnie i zaczęli głośno klaskać, udało się mnie odbić - relacjonował mężczyzna. Po demonstracji zatrzymano jednak co najmniej jedną osobę. Z kolei w Wołkowysku według Radia Swaboda zatrzymano ponad 40 osób.

PAP, arb